O sprawie informowaliśmy na gorąco. W środę przed godziną 14 urzędniczka wydziału komunikacji w koszalińskim starostwie odebrała telefon z informacją, że w budynku jest podłożona bomba. Tak się złożyło, że w tym samym czasie w urzędzie trwało teoretyczne szkolenie na wypadek... eksplozji elektrowni atomowej w wyniku ataku terrorystycznego.
Urzędniczka błyskawicznie zawiadomiła przełożonych, ci zawiadomili policję. Szybko zarządzono ewakuację około 200 osób ze starostwa i pobliskiego urzędu pracy. Po dwóch godzinach poszukiwań akcję przerwano - niczego nie znaleziono.
Czytaj także>>>>Po ewakuacji w urzędzie pracy. Policjanci nic nie znaleźli [zdjęcia]
Policjanci z koszalińskiej komendy pracowali nad tą sprawą do późnych godzin nocnych. W końcu doszli, że za fałszywym alarmem stoi pracownica starostwa, 40-letnia kobieta z długoletnim stażem pracy w tym urzędzie. Gdy została zatrzymana była rozstrzęsiona i przestraszona. Tłumaczyła, że ona chciała tylko przestraszyć koleżankę z tego samego wydziału i nie spodziewała się, że sprawa nabierze takiego rozmachu. Gdy przekonała się, jakie zamieszanie wywołała, bała się przyznać, przyglądała się z boku, co się dzieje.
Dzisiaj kobieta usłyszała zarzut spowodowania fałszywego alarmu, za co grozi jej do 8 lat więzienia. Kobieta stanie za to przed sądem.
- Jestem zaskoczony tym, co się stało i zachowaniem tej pracownicy - mówi Roman Szewczyk, starosta koszaliński. - To, co się stało, to dla nas przykra sprawa. To oznacza ogromne koszty związane z akcją, straty także dla urzędu. Na pewno wobec tej pani zostaną wyciągnięte konsekwencje dyscyplinarne. Dziś nie wiem jeszcze jakie, bo sprawa jest świeża.
Niewykluczone, że kobieta straci pracę w urzędzie.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?