Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarze nie dawali mu szans. Ale Karol stanął na własnych nogach

Alina Konieczna [email protected]
Wózek inwalidzki w niewielkim mieszkaniu państwa Pytlaków jeszcze jest, ale teraz służy Karolowi do oglądania telewizji. - Dziękujemy wszystkim, którzy pomogli synowi stanąć na nogi - ze łzami w oczach mówi Jadwiga Pytlak.
Wózek inwalidzki w niewielkim mieszkaniu państwa Pytlaków jeszcze jest, ale teraz służy Karolowi do oglądania telewizji. - Dziękujemy wszystkim, którzy pomogli synowi stanąć na nogi - ze łzami w oczach mówi Jadwiga Pytlak. Radosław Koleśnik
Od lekarza w Szczecinie usłyszał, że nigdy nie będzie chodził. Dziś inwalidzkiego wózka używa do oglądania telewizji. Karol Pytlak z Koszalina wygrał dzięki dobrym ludziom. I swojej dzielnej mamie.

Przekaż Karolowi 1 procent

Przekaż Karolowi 1 procent

Jeśli ktoś zechce wesprzeć Karola Pytlaka i przekazać mu jeden procent podatku, podajemy dane: Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym "Słoneczko" w Stawnicy 33, nr KRS 0000186434, z dopiskiem: na leczenie i rehabilitację Karola Pytlaka, symbol 102/P.

Dziś ma 21 lat. Jako pięcioletni chłopiec usłyszał diagnozę: zespół Noonan. To rzadki, uwarunkowany genetycznie zespół wad wrodzonych. U Karola objawiał się m.in. ciężką skoliozą.
- Jego kręgosłup przypominał literę S - opowiada mama, Jadwiga Pytlak. - Cztery lata temu praktycznie przestał chodzić. Długo nie mogłam go przekonać, żeby usiadł na wózek inwalidzki. Buntował się, w końcu nie było innego wyjścia.

O dramatycznej sytuacji tej rodziny pisaliśmy wielokrotnie. Za naszym pośrednictwem Karolowi pomagało wiele osób i instytucji. Ale łatwo nie było. Jadwiga Pytlak nigdy nie zapomni, gdy latem wybrała się z Karolem, przykutym do wózka, do Mielna. W drodze powrotnej kierowca busa odmówił zabrania ich z Mielna do Koszalina. Powiedział, że nie będzie nikomu wycieczek fundował i odjechał. Pani Jadwiga szła z Mielna do Koszalina pieszo. Następnego dnia bolał ją kark od pchania wózka. Najbardziej jednak bolała ją ludzka bezduszność.

- Jak usłyszałem od lekarza w Szczecinie, że już nigdy nie będę chodził, załamałem się - opowiada Karol. - Nie chciałem całego życia spędzić na wózku.
Jadwiga Pytlak ani przez chwilę nie zwątpiła, że jej synowi ktoś kiedyś pomoże. Trafiła do koszalińskiej Polikliniki, do lekarza ortopedy Roberta Mrozińskiego. Tam dowiedziała się, że nie wszystko stracone.

- Jest nadzieja, ale daleko - usłyszała. - Jak daleko - zapytała. 540 złotych renty, jakie dostaje, nigdy nie pozwoliłoby jej na leczenie syna za granicą. Kiedy usłyszała: Zakopane, odetchnęła. Nie wahała się ani chwili. W sumie w Zakopanem spędzili 112 dni. W Uniwersyteckim Szpitalu Ortopedyczno-Rehabilitacyjnym w Zakopanem Karol przeszedł trzy operacje. Pierwsza, najpoważniejsza, trwała siedem godzin.

- Mam wszczepione dwa pręty tytanowe, które trzymają mój kręgosłup - wyjaśnia Karol. - Dzięki temu kręgosłup jest prawie prosty, nie ma już ucisku na płuca i serce. Mogę chodzić.
Podczas ostatniej wizyty kontrolnej w Zakopanem Karol usłyszał, że wszystko jest w porządku. Musi chodzić, ale nie powinien się zbytnio forsować. - Organizm sam ci powie, kiedy masz dość - podpowiedział doktor i kazał normalnie żyć. Lekarzom z kliniki jest wdzięczny. Za dobrą opiekę i za to, że nie zabrali mu nadziei. Kiedy na początku usłyszał, co go czeka, przestraszył się. Ale do wygrania miał tak dużo. Dziś wie, że było warto.

Po powrocie z Zakopanego Jadwiga Pytlak zrobiła zdjęcie. Na fotografii Karol stoi, a ona siedzi. Zdjęcie stoi na honorowym miejscu.

- Kiedyś znajoma zapytała mnie, skąd biorę siłę, żeby tak walczyć o syna - opowiada pani Jadwiga. - Kiedy w grę wchodzi zdrowie dziecka, nie ma innej opcji. Miałam szczęście, że w odpowiednim momencie spotkałam dobrych ludzi. takich jak doktor Mroziński.

Karol skończył V Liceum Ogólnokształcące w Koszalinie. Z powodu choroby miał indywidualne nauczanie, lekcje odbywały się w jego domu. Matury nie zdał, ponieważ w tym czasie przebywał w szpitalu. Ma jednak dyplom ukończenia LO, mógłby więc podjąć naukę w szkole policealnej. - Jeszcze nie wiem, co będzie dalej - przyznał szczerze. - Na razie cieszę się, że chodzę.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!