Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urszula Dziurewicz: Całym sercem za transplantologią [wywiad]

Radek Koleśnik
Urszula Dziurewicz, ordynator OIT w koszalińskim szpitalu.
Urszula Dziurewicz, ordynator OIT w koszalińskim szpitalu. Radek Koleśnik
Rozmowa z Urszulą Dziurewicz, ordynatorem Oddziału Intensywnej Terapii Dorosłych w Szpitalu Wojewódzkim w Koszalinie.

- Jest Pani szefem Oddziału Intensywnej Terapii. Czym przede wszystkim się zajmujecie?
- Trafiają do nas pacjenci w stanie zagrożenia życia. Są to ludzie po nagłych zatrzymaniach krążenia; nieprzytomni z powodu krwawień do centralnego układu nerwowego; z ciężkimi zakażeniami; osoby z urazem wielonarządowym po wypadku komunikacyjnym lub upadku z wysokości. W oddziale ich stan jest stabilizowany, albo trafiają do nas już po pilnej interwencji chirurgicznej na bloku operacyjnym.

- Nie zawsze więc udaje się to życie uratować.
- Wszyscy wiemy, że człowiek jest istotą śmiertelną .Tak więc, w którymś momencie musimy uznać, że pomimo tego iż zrobiliśmy wszystko co było możliwe chory zginie.

- To wtedy zaczynacie myśleć o tym, że narządy tego człowieka mogą uratować zdrowie i życie komuś innemu?
- To jest moment, w którym - jako lekarze leczący - stajemy w bardzo trudnej sytuacji. Z jednej strony musimy pogodzić się z porażką , a z drugiej mamy obowiązek pomyśleć co dalej.To bardzo smutne, kiedy nie możemy już pomóc naszemu choremu. Pacjent ,u którego wysuwamy podejrzenie śmierci mózgu,może stać się dawcą narządów jeśli spełni wszystkie kryteria orzekania.Potem zapadnie decyzja: czy te narządy pójdą z człowiekiem do Nieba, czy zostaną na Ziemi i będą mogły służyć innym chorym ludziom wydłużając im życie?

- Czym jest śmierć mózgu i jak się ją określa?
- Stwierdzenie śmierci mózgu jest warunkiem podstawowym i koniecznym, żebyśmy w ogóle myśleli o transplantologii. Pod tym względem mamy pełne ustawodawstwo, wszystko jest opisane w ustawie i rozporządzeniu ministra zdrowia w sprawie szczegółowych warunków pobierania i przeszczepiania narządów. To jest dosłownie nasza litania, szczegółowy opis procedur, które w każdym przypadku wykonujemy dokładnie krok po kroku.
Jak wygląda ta procedura? Na początek wysuwamy podejrzenie śmierci mózgu. Musimy stwierdzić u pacjenta określone objawy. Obserwujemy więc go odpowiednią liczbę godzin w zależności od przyczyn, które mogły spowodować tę śmierć. Następnie wykonujemy badania. Jeśli jest potrzeba - także instrumentalne. Przeprowadzane są pod okiem komisji, złożonej minimum z trzech lekarzy specjalistów. Dwukrotnie wykonują badania, które dają nam pogląd na to, czy pacjent żyje, czy nie żyje. Precyzyjnie mówimy tu o śmierci mózgu.
Do badań instrumentalnych należy badanie naczyniowe dokumentujące przepływ krwi przez naczynia mózgowe, oraz EEG. Jeśli można tymi badaniami skrócić czas między jedną, a drugą komisją, to również je wykonujemy.

- Bo w przypadku transplantologii czas ma kluczowe znaczenie.
- Tak, czas, który minie od momentu stwierdzenia śmierci mózgu, do czasu pobrania narządu do przeszczepu jest bardzo istotny. Nasza głowa to taki centralny komputer dla naszego ciała. Jeśli przestaje funkcjonować, to zaczyna dochodzić do głębokich zaburzeń w narządach, które - jeśli w porę nie doprowadzimy do pobrania - mogą już nikomu nie uratować życia.

- Ile pobrań narządów było w zeszłym roku w Szpitalu Wojewódzkim w Koszalinie?
- Przeprowadziliśmy 6 komisji, z czego cztery zakończyły się pobraniem. Jedna zakończyła się odstąpieniem od procedury z powodu stanu klinicznego pacjenta. Druga zakończyła się niepowodzeniem ze względu na brak akceptacji ze strony rodziny.

- Ta liczba pobrań to dużo, czy mało?
- I mało, i dużo. Patrząc wstecz na czasy, kiedy w ogóle nie prowadziliśmy orzekania, to mogę powiedzieć, że dużo. Jednak patrząc na to, jaką liczbę badań moglibyśmy przeprowadzać, to myślę, że potencjał nie jest jeszcze wykorzystany. Biorąc pod uwagę warunki, w jakich funkcjonowaliśmy w 2011 roku, to myślę, że te sześć komisji to dużo. Muszę też dodać, że pacjenci, którzy mogą być potencjalnymi dawcami obarczeni są pewnymi ograniczeniami: zdrowotne i wiekowe. Nie każdy człowiek może więc zostać potencjalnym dawcą.

- Ze statystyk wynika, że między 2010, a 2011 rokiem wzrost ich liczby jest określany na 10 procent jeśli chodzi o liczbę transplantacji.
- To prawda, nie zmienia to jednak faktu, że na przeszczepy czeka coraz więcej ludzi. Trzeba mieć świadomość tego, że liczba osób oczekujących na transplantację rośnie.

- Tych przeszczepów mogłoby być więcej. Jak Pani powiedziała, w zeszłym roku w jednym przypadku rodzina nie zgodziła się na pobranie narządów.
- Miejmy świadomość, co mówi na ten temat prawo. Każdy człowiek, który nie złożył sprzeciwu do Centralnego Rejestru Sprzeciwów, lub nie wyraził go swoim bliskim w sposób zdeklarowany, powinien podlegać procedurze dawstwa.
I tak naprawdę formalnie tylko ten sposób sprzeciwu jest uznawany. Natomiast my zadajemy pytanie rodzinie "Czy Pani/Panu wiadomo jest coś na temat tego, że zmarły miałby coś przeciwko temu, żeby jego narządy służyły do transplantacji?". I tu powstaje problem. Ludzie będąc w ogromnym stresie po wiadomości o śmierci bliskiego - czego nie można mieć im za złe - często słyszą to pytanie inaczej. Jak byśmy pytali się ich, czy to oni się zgadzają. Czują się odpowiedzialni, często więc odpowiadają: "Nie zgadzam się". Nie jest to więc odpowiedź na pytanie, ale wypowiadają swoje zdanie. Po rozmowach, kiedy treść tego pytania zaczyna docierać do ludzi, można wynegocjować zmianę takiego zdania. Jest to jednak bardzo trudne.

- A co jeśli rodzina upiera się, nie zgadza się na pobranie narządów?
- Musimy to uszanować, przyjąć do wiadomości. Widzimy nieszczęście innych ludzi, desperację i niezłomną wiarę, że jednak wydarzy się cud i życie wróci do tego człowieka. Jeśli rodzina nie akceptuje dawstwa do pobrania narządów nie dochodzi .Natomiast trzeba pamiętać ,że zakończona procedura orzekania o śmierci obliguje nas do zakończenia terapii. Mamy świadomość , że to jest wielka szkoda dla ludzi czekających w kolejce na przeszczep. Trzeba spróbować jednak też zrozumieć rodzinę zmarłego- ci ludzie z tą decyzją muszą żyć. Zdarza się, że po pół roku, nawet kilku latach ci ludzie dzwonią do mnie, żeby zapytać, czy aby na pewno pozwolenie na pobranie narządów było właściwą decyzją. Ci ludzie niepotrzebnie biorą na siebie odpowiedzialność.

- Co można więc zrobić, żeby lekarz nie usłyszał słów "nie zgadzam się"?
- Najlepszą rzeczą, którą możemy zrobić, to siadając do popołudniowej herbaty raz w życiu poruszyć ten temat w swojej rodzinie. Wiem, że przyjemniej jest rozmawiać o czym innym, ale odważmy się raz o tym powiedzieć. Zadeklarujmy wyraźnie rodzinie, że zgadzamy się na pobranie naszych narządów po śmierci. Potem będą się czuli uczciwie przekazując to lekarzowi.
Zaufajmy też lekarzowi, który naprawdę zrobi wszystko, żeby najpierw życie uratować, a jeżeli go uratować nie może, to będzie myślał o innych, dla których dar życia może być ofiarowany przez potencjalnego dawcę.

- To pomaga?
- Dużo łatwiej rozmawia się z taką rodziną, która taką właśnie rozmowę ma za sobą. Nie muszą brać na siebie takiej odpowiedzialności, bo oni wiedzą, czego ich bliski sobie życzył. To daje duży komfort dla tej rodziny i dla nas, lekarzy.
Warto też porozmawiać z człowiekiem, który czeka, bądź czekał na przeszczep. Oni wiedzą, że ten dar czyni ich innymi ludźmi, dostają drugie życie. Tego się nie da przeliczyć na ilość radości, liczbę dni, które przeżywają. Stają się spadkobiercami tych osób, które muszą odejść.

- Pani jest po takiej rozmowie ze swoją rodziną?
- Oczywiście. Moi bliscy dokładnie wiedzą, jakie jest moje zdanie na ten temat.Całym sercem jestem za transplantologią .

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!