Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwolniona z pracy: Lepiej było nie gonić złodzieja

(ing)
Sylwia Lewandowska pokazuje bliznę, jaka pozostała jej po upadku podczas gonitwy za sklepowym złodziejem. – Starałam się być dobrym pracownikiem. Bardzo zależało mi na tej pracy, bo się uczę zaocznie i muszę płacić za studia – zapewnia dziewczyna.
Sylwia Lewandowska pokazuje bliznę, jaka pozostała jej po upadku podczas gonitwy za sklepowym złodziejem. – Starałam się być dobrym pracownikiem. Bardzo zależało mi na tej pracy, bo się uczę zaocznie i muszę płacić za studia – zapewnia dziewczyna. Fot. Radosław Brzostek
Sylwia Lewandowska z Koszalina goniła sklepowego złodzieja, pechowo rozbiła sobie głowę i poszła na zwolnienie lekarskie. I już nie pracuje w sklepie Humanic w CH Forum.

- Gdybym wiedziała, że tak to się wszystko skończy, to nie ruszyłabym w pościg za złodziejem. Ale ja się czułam odpowiedzialna. Nigdy nie sądziłam, że za poświęcenie, zostanę ukarana. Że nie będę miała do czego wracać, że stracę tak ważną dla mnie pracę. I jeszcze się dowiem o tym przez telefon - żali się Sylwia Lewandowska.

17 listopada, około godz. 17, do sklepu Humanic wszedł mężczyzna, który pokręcił się między regałami w dziale damskim i z kartonem z damskimi kozakami o wartości 199 złotych próbował opuścić sklep. Na bramce włączył się alarm, a mężczyzna zaczął uciekać. - Widziałam całą tę sytuację i ruszyłam za nim. Biegł w stronę ruchomego zjazdu na parking podziemny. Niestety, poślizgnęłam się na śliskich kaflach i uderzyłam głową w futrynę. Krew się mocno polała. Na pomoc przyszli mi jacyś obcy ludzie, wezwali pogotowie. Złodziej uciekł - opowiada kobieta. W szpitalu lekarz zszył jej ranę na czole i z kołnierzem na szyi oraz zwolnieniem lekarskim na dwa tygodnie wypisał do domu.

Pani Sylwia była przekonana, że może być spokojna o swoją pracę. W sklepie Humanic pracowała od półtora roku.- Jeszcze kiedy byłam na zwolnieniu lekarskim przyszła do mnie z kwiatami kierowniczka. Zrobiło mi się bardzo miło i jeszcze bardziej utwierdziłam się w przekonaniu, że pracuję w naprawdę dobrej firmie. Dlatego, kiedy przyszła niedziela, koniec listopada, a ja właściwie w poniedziałek powinnam stawić się w pracy, postanowiłam zadzwonić, by dowiedzieć się, na która godzinę mam przyjść. Do głowy mi nie przyszło, że usłyszę, że mam już do pracy nie wracać.

To był szok. Zero zrozumienia sytuacji. Dlaczego? Jak to? Za co? Tylko takie pytania kłębiły mi się w głowie - dodaje zrezygnowana Sylwia. Dziewczyna, na te pytania nie uzyskała odpowiedzi. Kiedy przyszła po swoje rzeczy, nie mogła wejść na zaplecze i zabrać ich sama. Jej miejsce zajęła inna pracownica.

Postanowiliśmy się dowiedzieć w warszawskiej siedzibie firmy Humanic, czy takie praktyki to zwyczajowe działanie spółki. - Dyrektorem operacyjnym firmy jestem dopiero od 29 listopada i dopiero dowiedziałem się o tej sprawie. A od pani dowiaduję się o jej okolicznościach. I rzeczywiście, wygląda na to, że my tu w Warszawie nie wiedzieliśmy wobec kogo podejmujemy taką, a nie inną decyzję. Teraz wyjeżdżam służbowo za granicę, wracam 22 grudnia. Obiecuję skontaktować się i ostatecznie spotkać się z tą osobą w Koszalinie - zapewnił nas Wojciech Janiak, dyrektor operacyjny spółki Humanic.

Do sprawy wrócimy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!