Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażnicy to zbóje - pisze w liście do komendanta Straży Miejskiej kierowca

Jakub Roszkowski [email protected]
Fot. Jacek Świerczyński / nowiny24.pl
Ogromną furorę w Internecie robi list wysłany z Poznania do komendanta Straży Miejskiej w Białogardzie. Kierowca w wyjątkowy sposób odmawia udzielenia informacji. Strażników nazywa zbójami.
Strażnicy to zbóje - pisze w liście do komendanta Straży Miejskiej kierowca

Fotoradar białogardzkich strażników zrobił zdjęcie jednemu z przejeżdżających przez miasto samochodów. Kierowca przekroczył prędkość. Ponieważ zdjęcie zostało zrobione z tyłu samochodu, strażnicy poprosili właściciela pojazdu by wskazał kierowcę. Właściciel auta odpowiedział na tę prośbę w wyjątkowy sposób.

Co dokładnie pisze autor? "Korespondencja z Białogardu zawsze napełnia me serce radością, bo mam tu wielu Przyjaciół i nie zdarzyło się jeszcze, aby jakakolwiek przesyłka była niemiła" - zaczął na wstępie.

"Pozwolę sobie potraktować Wasze pismo jako sympatyczny żart, bowiem nikt poważny nie ustawiałby fotoradaru na pustej i bezpiecznej drodze za miastem, fotografując samochody od tyłu i jeszcze oczekując za to pieniędzy" - pisze dalej właściciel samochodu.

"Zdaję sobie sprawę, że w społeczeństwie zanikają rozmaite zawody - kapelusznika, połykacza ognia, kołodzieja... i tym bardziej godną dostrzeżenia jest Wasza dbałość o tradycję. Przywrócenie społeczeństwu dawno zapomnianej postaci zbója przydrożnego, który za miastem, pod lasem, grabił podróżnych, jest ze wszech miar godne uznania. Podkreślenia wymaga Wasz takt i delikatność - przecież moglibyście dodatkowo gwałcić i wyrywać ludziom złote zęby, a Wy zaledwie robicie zdjęcia fotoradarem "od tyłu".

Dalej autor tłumaczy, dlaczego nie poda nazwiska kierowcy.

"Odpowiadając na waszą sympatyczną prośbę o podanie danych kierowcy, muszę z żalem odpowiedzieć, że nie wiem. Za kierownicą naszego samochodu siada (oczywiście nie jednocześnie) kilka osób, które zmieniają się podczas jazdy. Nie prowadzimy ewidencji kto kiedy się przesiadł. Możliwym jest nawet, że za kierownicą zasiadł nasz gość (wizytówka w załączeniu), bo chciał się przejechać po polskiej drodze, ale nie jestem w stanie tego ustalić, bowiem nie znam języka koreańskiego, a tłumaczka odmówiła współpracy (takie babskie fochy)" - rozpędził się w dowcipkowaniu autor. Dodajmy, że w załączniku do listu rzeczywiście jest wizytówka napisana w języku koreańskim.

Na koniec autor pisze jeszcze tak: "Reasumując, z przykrością muszę odmówić Waszej prośbie, chociaż, jak Pan widzi, zrobiłem wszystko aby Wam dopomóc. Bardzo dziękuję za pamięć i z niecierpliwością oczekuję kolejnych przesyłek od Państwa".

Cały list zobaczysz TUTAJ >>> List do komendanta Straży Miejskiej w Białogardzie - Mistrz Ciętej Riposty

- Potwierdzam, ten list rzeczywiście został do nas wysłany i mamy go w swoich aktach - mówi Jan Połuboczko, szef białogardzkich strażników miejskich.

- Czy jest zabawny? Owszem. Ale takie pisma nie zwalniają od odpowiedzialności. Jeśli właściciel pojazdu nie chce podać danych kierowcy, sprawa trafia do policji, a policja kieruje ją do sądu. I tam już kierowca będzie musiał wszystko powiedzieć. Tylko że jeżdżąc po sądach straci sporo czasu i pieniędzy. A w tym wypadku chodziło o mandat w wysokości 50 złotych - kończy komendant.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!