Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Szczecinku kończą z cepeliadą

(r)
Pracownicy likwidowanej Cepelii pakują ostatnich świątków do kartonów.
Pracownicy likwidowanej Cepelii pakują ostatnich świątków do kartonów. Fot. Rajmund Wełnic
Po 46 latach ze Szczecinka znika sklep Cepelii. Wykończył ją wysoki czynsz, jaki nalicza "komunalka" i załamanie zagranicznej turystyki.

Początki Cepelii

Początki Cepelii

Początki Cepelii to rok 1949, gdy powstała Centrala Państwowo-Artystyczna Przemysłu Ludowego i Arystycznego (stąd skrót Cepelia), która przymusowo przejęła na mocy dekretu Bieruta wiele prywatnych firm rękodzielniczych. Po odwilży postalinowskiej wrócono do tradycji spółdzielczej i Cepelię zreorganizowano jako zrzeszenie spółdzielni. W szczytowym okresie pod szyldem Cepelii działało około 150 spółdzielni.
Kolejne zmiany nastąpiły po roku 1989, gdy reforma gospodarcza przyniosła upadek wielu spółdzielni. Ale i to firma przetrwała przekształcając się w Fundację Cepelii, nawiązano współpracę z prywatnymi wytwórcami i artystami ludowymi pracującymi indywidualnie. Utworzono też spółkę Cepelia zajmującą się handlem. Dziś ma ona około 70 sklepów i sieć placówek prywatnych pracujących pod ich szyldem. Cepelia wywalczyła sobie także obłożenie jej produktów niższym 7-procentowym VAT-em, ale wcześniej dany wyrób musi być oceniony przez Krajową Komisję Etnograficzno-Arystyczną.

Sklep przy szczecineckim deptaku już jest zamknięty. Sprzedawczynie w minorowych nastrojach pakują ostatnie pamiątki i odsyłają do magazynów Cepelii. Wkrótce zdadzą klucze i się stąd wyniosą. - Działaliśmy w tym miejscu od 1964 roku, czyli gdy tylko powstał budynek - mówią pracownice Cepelii, które też już dostały wypowiedzenia.

Ciemne chmury nad sklepem zbierały się właściwie od lat 90., gdy prywatyzował się szczecinecki handel. Większość państwowych wówczas firm padała, a sklepy należące do "komunalki" na korzystnych warunkach ratusz sprzedawał załogom. Te zaś zwykle dalej prowadziły działalność.

O wykup lokali przy deptaku 9 Maja starały się także Cepelia i sąsiedni Jubiler. Były to jednak państwowe firmy, które radziły sobie całkiem dobrze w nowych realiach gospodarczych, a dla nich preferencji przy wykupie sklepów nie było. - Chciałyśmy kupić sklep jako pracownicy i dalej sprzedawać rękodzieło, ale nam odmówiono mówiąc, że nie zabija się kury znoszącej złote jajka - mówią panie z Cepelii.

Sklepem więc nadal zarządzał Zakład Gospodarki Mieszkaniowej. Opłaty rosły powoli, ale systematycznie aż w końcu osiągnęły 4,5 tys. zł. Może za 123-metrowy lokal w centrum Szczecinka to niedużo - zważywszy na horrendalne opłaty dyktowane przez innych prywatnych właścicieli - ale dla placówki działającej w niszy rynkowej okazał się z czasem nie do udźwignięcia.

Zwłaszcza, że np. w Słupsku za większy lokal Cepelia płaci 1900 zł, a komunalny zarządca jeszcze przeprowadza remonty. Szczecinecki sklep firmy wyglądał zaś niemal dosłownie i w przenośni jak skansen - nic to się prawie nie zmieniło od dziesięcioleci. Te same obskurne witryny w stalowych oprawach, skrzypiące drzwi jak w sklepie geesowskim.

W lokal nie inwestował za bardzo ani niepewny jutra dzierżawca, ani ZGM. - Z bólem serca zamykamy sklep, bo łatwo zamknąć, a ciężej otworzyć - mówi Roman Gmurczyk z warszawskiej centrali Cepelii. - Turystyka w Polsce "siadła", spadają obroty, a sklep był nierentowny. Szkoda, bo w wielu miastach współpracujemy z burmistrzami i prezydentami, którym zależy na utrzymaniu sklepów z naszym szyldem.

- Strasznie nam przykro - mówi jedna z pań z Cepelii. - Przychodziły do nas dzieci z przedszkoli oglądać, jak wyglądają ręcznie robione tkaniny, ceramika, kosze wiklinowe. Sklep był chętnie odwiedzany przez gości z zagranicy.

Turyści kupowali wyroby naszych rzemieślników - pledy, koce z owczej wełny, drewniane zabawki, obrazki, czyli klasyczną cepeliadę. Miejscowi klienci i goście z Polski także lubili specyficzny klimat tego miejsca.

- Od jakiegoś roku mieli problemy z regulowaniem opłat, zaległości urosły do kilku miesięcy i wypowiedzieliśmy im umowę najmu, co nie znaczy, że nie można jej przywrócić - prezes ZGM Tomasz Wełk mówi, że wcześniej - poza kilkoma prośbami o obniżkę czynszu - problemu Cepelii nie znał. -

Teraz otrzymaliśmy pismo z centrali Cepelii, aby umożliwić im funkcjonowanie sklepu do końca września, bo go likwidują. Myślę, że z ich strony nie było woli utrzymania sklepu, pogodzili się z tym, że mają w Szczecinku mały zbyt, może zabrakło im pomysłu ba biznes? Szef ZGM dodaje, że też musi patrzyć na finanse swojej firmy. Lokal będzie teraz najpewniej wystawiony na sprzedaż.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!