Początki Cepelii
Początki Cepelii
Początki Cepelii to rok 1949, gdy powstała Centrala Państwowo-Artystyczna Przemysłu Ludowego i Arystycznego (stąd skrót Cepelia), która przymusowo przejęła na mocy dekretu Bieruta wiele prywatnych firm rękodzielniczych. Po odwilży postalinowskiej wrócono do tradycji spółdzielczej i Cepelię zreorganizowano jako zrzeszenie spółdzielni. W szczytowym okresie pod szyldem Cepelii działało około 150 spółdzielni.
Kolejne zmiany nastąpiły po roku 1989, gdy reforma gospodarcza przyniosła upadek wielu spółdzielni. Ale i to firma przetrwała przekształcając się w Fundację Cepelii, nawiązano współpracę z prywatnymi wytwórcami i artystami ludowymi pracującymi indywidualnie. Utworzono też spółkę Cepelia zajmującą się handlem. Dziś ma ona około 70 sklepów i sieć placówek prywatnych pracujących pod ich szyldem. Cepelia wywalczyła sobie także obłożenie jej produktów niższym 7-procentowym VAT-em, ale wcześniej dany wyrób musi być oceniony przez Krajową Komisję Etnograficzno-Arystyczną.
Sklep przy szczecineckim deptaku już jest zamknięty. Sprzedawczynie w minorowych nastrojach pakują ostatnie pamiątki i odsyłają do magazynów Cepelii. Wkrótce zdadzą klucze i się stąd wyniosą. - Działaliśmy w tym miejscu od 1964 roku, czyli gdy tylko powstał budynek - mówią pracownice Cepelii, które też już dostały wypowiedzenia.
Ciemne chmury nad sklepem zbierały się właściwie od lat 90., gdy prywatyzował się szczecinecki handel. Większość państwowych wówczas firm padała, a sklepy należące do "komunalki" na korzystnych warunkach ratusz sprzedawał załogom. Te zaś zwykle dalej prowadziły działalność.
O wykup lokali przy deptaku 9 Maja starały się także Cepelia i sąsiedni Jubiler. Były to jednak państwowe firmy, które radziły sobie całkiem dobrze w nowych realiach gospodarczych, a dla nich preferencji przy wykupie sklepów nie było. - Chciałyśmy kupić sklep jako pracownicy i dalej sprzedawać rękodzieło, ale nam odmówiono mówiąc, że nie zabija się kury znoszącej złote jajka - mówią panie z Cepelii.
Sklepem więc nadal zarządzał Zakład Gospodarki Mieszkaniowej. Opłaty rosły powoli, ale systematycznie aż w końcu osiągnęły 4,5 tys. zł. Może za 123-metrowy lokal w centrum Szczecinka to niedużo - zważywszy na horrendalne opłaty dyktowane przez innych prywatnych właścicieli - ale dla placówki działającej w niszy rynkowej okazał się z czasem nie do udźwignięcia.
Zwłaszcza, że np. w Słupsku za większy lokal Cepelia płaci 1900 zł, a komunalny zarządca jeszcze przeprowadza remonty. Szczecinecki sklep firmy wyglądał zaś niemal dosłownie i w przenośni jak skansen - nic to się prawie nie zmieniło od dziesięcioleci. Te same obskurne witryny w stalowych oprawach, skrzypiące drzwi jak w sklepie geesowskim.
W lokal nie inwestował za bardzo ani niepewny jutra dzierżawca, ani ZGM. - Z bólem serca zamykamy sklep, bo łatwo zamknąć, a ciężej otworzyć - mówi Roman Gmurczyk z warszawskiej centrali Cepelii. - Turystyka w Polsce "siadła", spadają obroty, a sklep był nierentowny. Szkoda, bo w wielu miastach współpracujemy z burmistrzami i prezydentami, którym zależy na utrzymaniu sklepów z naszym szyldem.
- Strasznie nam przykro - mówi jedna z pań z Cepelii. - Przychodziły do nas dzieci z przedszkoli oglądać, jak wyglądają ręcznie robione tkaniny, ceramika, kosze wiklinowe. Sklep był chętnie odwiedzany przez gości z zagranicy.
Turyści kupowali wyroby naszych rzemieślników - pledy, koce z owczej wełny, drewniane zabawki, obrazki, czyli klasyczną cepeliadę. Miejscowi klienci i goście z Polski także lubili specyficzny klimat tego miejsca.
- Od jakiegoś roku mieli problemy z regulowaniem opłat, zaległości urosły do kilku miesięcy i wypowiedzieliśmy im umowę najmu, co nie znaczy, że nie można jej przywrócić - prezes ZGM Tomasz Wełk mówi, że wcześniej - poza kilkoma prośbami o obniżkę czynszu - problemu Cepelii nie znał. -
Teraz otrzymaliśmy pismo z centrali Cepelii, aby umożliwić im funkcjonowanie sklepu do końca września, bo go likwidują. Myślę, że z ich strony nie było woli utrzymania sklepu, pogodzili się z tym, że mają w Szczecinku mały zbyt, może zabrakło im pomysłu ba biznes? Szef ZGM dodaje, że też musi patrzyć na finanse swojej firmy. Lokal będzie teraz najpewniej wystawiony na sprzedaż.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?