Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bójka radnych w Białogardzie. Zapaśnik kontra karateka [nowe fakty]

(qba)
Radni z Białogardu: od lewej Jerzy Harłacz i Kazimierz Sosnowski.
Radni z Białogardu: od lewej Jerzy Harłacz i Kazimierz Sosnowski. Jakub Roszkowski, Michał Borkowski
Utratą przytomności, stłuczeniem głowy i podejrzeniem pęknięcia szczęki okupił dzisiejszą bójkę podczas sesji Rady Miasta w Białogardzie radny Kazimierz Sosnowski. Bił się z innym radnym - Jerzym Harłaczem.

- Moim zdaniem, i tak też zeznam w sądzie, Sosnowski prowokował Harłacza - uważa Stanisław Hatłas, radny. - Powiedział mu takie rzeczy, że chyba sam bym nie wytrzymał.

O co dokładnie poszło? - Sosnowski powiedział mi, że moje dziecko sprzedałem na organy. Moje dziecko! Proszę pana, maluch zmarł i to była wielka tragedia w mojej rodzinie. A on mi tu takie rzeczy opowiada - relacjonuje Jerzy Harłacz. - No to odpowiedziałem mu, żeby lepiej pokazał policji gdzie jego żona leży, bo od lat nie mogą jej znaleźć.

Czytaj także:
Po bójce w Białogardzie: radny Sosnowski nadal leży w szpitalu

Sprawy potoczyły się szybko. - Harłacz z Sosnowskim złapali się za bety i na chwilę zniknęli. A później wrócił tylko Harłacz - relacjonują inni radni.
- Ja nie wiem dokładnie jak to wyglądało. Ale jest mi za te wydarzenia wstyd - komentował przewodniczący RM Sławomir Domański. - Wiem tylko, że Sosnowski powiedział, że został pobity.

Czytaj także:
Skandal w Białogardzie. Radny Adam Gajlewicz został skuty w kajdanki i zawieziony na komendę

Policję wezwał burmistrz Zbigniew Raczewski. - Obu panów zbadaliśmy alkomatem. Byli trzeźwi. Wiemy, że takie zdarzenie miało miejsce, ale na razie są tylko dwie wersje wydarzeń przedstawiane przez obu panów. Świadków na razie nie mamy. Będziemy jeszcze przesłuchiwać radnych - mówi Krzysztof Wołkowski, zastępca komendanta białogardzkiej policji.

Jerzy Harłacz mówi, że Sosnowski zaproponował mu szybką bójkę w ustronnym miejscu, żeby wyjaśnić sobie wszystkie sprawy. - Złapał mnie za koszulę, porwał mi ją, pchnął mnie do wyjścia. Był zapaśnikiem i chciał mi się rzucić na nogi, żeby mnie przewrócić. Ja ćwiczyłem karate. Zrobiłem unik, on uderzył szczęką w podłogę, a ja wróciłem na salę.

Zupełnie inną wersję przedstawia Kazimierz Sosnowski. - To on mnie prowokował. Dobrze wiedział, że jestem po operacji kręgosłupa, a mimo to mnie zaatakował. Harłacz jak zwykle był wulgarny. Zwróciłem mu tylko uwagę. To on zaproponował mi, że możemy o tym porozmawiać na dworze. Zgodziłem się. Zanim doszliśmy do drzwi, złapał mnie za rękę i zerwał mi zegarek. Później widziałem tylko stopę Harłacza, wymierzoną w moja twarz. Po tym ciosie straciłem przytomność - mówi. Został zabrany do szpitala. Diagnoza: stłuczenie głowy z wstrząsem mózgu. Podejrzenie złamania kości szczękowej.

Po kilku godzinach radny Sosnowski został jednak wypuszczony do domu. - Sprawa znajdzie finał w sądzie - powiedział nam na koniec.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!