Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złocieniec: Po wypadku autokaru mieszkańcy są w szoku. Każdy miał tam kogoś bliskiego

Rafał Nagórski [email protected]
Wypadek autokaru ze Złocieńca. Mieszkańcy nie mogą uwierzyć w tragedię.
Wypadek autokaru ze Złocieńca. Mieszkańcy nie mogą uwierzyć w tragedię. Fot. Radosław Brzostek
Wypadek polskiego autokaru w Niemczech miał miejsce w niedzielę. Wśród ofiar są mieszkańcy Złocieńca. - Takiej tragedii jeszcze nigdy tutaj nie było - mówili nam mieszkańcy Złocieńca. Niemal każdy znał tutaj kogoś, kto jechał autokarem.

Mieszkańcy Złocieńca: - Ten wypadek to dla nas szok!

Jedni dość szybko mogli odetchnąć z ulgą. Innym została modlitwa.

- Panie, toż to szok! Nigdy nie spodziewałem się, że coś takiego nas spotka - relacjonował nam tuż po tragedii Henryk Szymczak, który mieszkał drzwi w drzwi z tymi, którzy udali się na feralną wycieczkę. - Oglądałem w telewizji wiadomości sportowe, przełączam na wiadomości, patrzę, a tam informacja o wypadku pod Berlinem. Od razu pomyślałem, czy to nie od nas, z Nadleśnictwa. Szybko pobiegłem do żony, która akurat sprzątała u leśników. Jak zobaczyłem, że siedzi cała roztrzęsiona i płacze, to już wiedziałem, że to niestety nasz autokar - opowiadał ze łzami w oczach pan Henryk.

Czy ktoś przeżył? Panie, my tu nic nie wiemy - mówił roztrzęsiony. Obok Nadleśnictwa stoją nasze dwa bloki na 36 rodzin. Pojechało sporo ludzi - nerwowo wyliczał nazwiska. - Chyba u Krochmalów w domu ktoś jest, bo słyszałem, że od nich przeżyli - dodaje.

Jechali autokarem. Dali znać, że żyją

U Krochmalów drzwi otworzył nam Piotr, najstarszy syn Kazimierza i Teresy, którzy tuż przed wypadkiem wysłali jeszcze sms-a do domu, że są już na berlińskim ringu. - A wracając z kościoła usłyszałem w sklepie, że doszło do tragedii. Siostry się rozpłakały, a ja biegłem co sił do domu. Na szczęście brat dał już znać, że tata dzwonił, że żyją. Jesteśmy szczęściarzami - relacjonował ze łzami w oczach - Piotr Krochmal.

Co z pozostałymi? - My tu nic nie wiemy. Czekamy - mówili nam zgromadzeni przed blokami znajomi i sąsiedzi poszkodowanych.

Po wypadku autokaru w Nadleśnictwie w Złocieńcu telefony się urywają

Tuż obok, w siedzibie Nadleśnictwa telefony odbiera roztrzęsiona pracownica. Nie ma czasu na dłuższą rozmowę. - Od rana odbieram telefony od rodzin tych, którzy tam jechali. Co ja mam więcej powiedzieć? Znałam tych, którzy wsiedli do autobusu - ani na chwilę nie przestają jej trząść się ręce.

Na schodach spotykamy zastępcę nadleśniczego Tomasza Niewiadowskiego. - Pojechał mój szef. Widziałem go w telewizji, że żyje - mówi w przerwie między jednym telefonem a drugim. - Jak się dowiedziałem? Koleżanka z autokaru napisała sms-a, że są poturbowani. Nie sądziłem, że jest aż tak źle - mówi wybiegając z budynku, w drodze do ratusza, gdzie zebrał się sztab kryzysowy.

Tutaj - w centrum miasta - spotykamy kolejnych bliskich uczestników wycieczki. Nerwowo czekają na jakiekolwiek informację, na listę ofiar. - Była tam moja siostra. Nie mam z nią kontaktu, bo zostawiła komórkę w domu - mówi nam roztrzęsiona kobieta ściskając w ręku dwa telefony. - Nic więcej nie wiem. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy - dodaje ze łzami w oczach.

Więcej szczęścia ma druga z kobiet, która mówi nam, że dostała już informację, że z jej bliskimi wszystko w porządku.

Wypadek postawił na nogi urzędników

W samym ratuszu aż gęsto od urzędników. - Dwie godziny temu dowiedzieliśmy się o tej tragedii. Natychmiast burmistrz zwołał sztab antykryzysowy - informuje na bieżąco dziennikarzy Leszek Modrzakowski, sekretarz Złocieńca. Obrady, na które dotarł również wicewojewoda były przerywane ciągłymi telefonami. - Muszę mieć tu psychologów. Ktoś musi przecież pojechać z nami do rodzin tych, którzy nie przeżyli - przysłuchiwaliśmy się dramatycznej rozmowie Waldemara Włodarczyka, burmistrza Złocieńca.

Po chwili wiadomo już było, że spośród 43 osób, które były w autokarze, tylko 5 nie było z terenu miasta i gminy Złocieniec.

- W tej chwili koncentrujemy się na zorganizowaniu jak najszybszej pomocy dla rodzin poszkodowanych - mówi burmistrz.

Wieczorem ze Złocieńca na miejsce tragedii miały wyruszyć dwa autokary. Tuż przed ich odjazdem widzieliśmy mieszkańców nerwowo wyczekujących na jakiekolwiek informacje. Gromadzili się przed ratuszem w centrum miasta. Wielu z nich było kompletnie roztrzęsionych. - Pomódlcie się razem z nami - mówiła nam jedna z płaczących kobiet.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!