Kazimierz Lis kilka tygodni temu przeszedł zawał, ale wydawało się, że najgorsze jest już za nim. Niestety, we wtorek wieczorem zasłabł i mimo wielogodzinnych wysiłków lekarzy odszedł w środę rano. Miał 67 lat.
Trudno sobie wyobrazić szczecinecki sport, a szczególnie piłkę nożną, bez pana Kazimierza. Od zawsze był związany z tą dyscypliną. Karierę piłkarską zakończył w wieku juniora, ale został wybitnym trenerem. Przez kilkadziesiąt lat związany ze szczecineckim Darzborem, gdzie szkolił wszystkie możliwe grupy wiekowe i seniorów. W tym czasie wyłowił dziesiątki talentów, jego podopieczni robili kariery w zespołach pierwszoligowych. Zawodnicy kochali go, bo był nie tylko ich trenerem, ale opiekunem, wychowawcą, niemalże ojcem. Martwił się ich problemami w domu, w szkole, pomagał, organizował korepetycje, a jak trzeba był nie wahał się sięgnąć do własnej kieszeni. W Zespole Szkół Mechanicznych, gdzie przez lata był nauczycielem, tworzył zawsze silny zespół.
Bez niego trudno sobie wyobrazić dalsze funkcjonowanie Darzboru, którego działaczem był od lat. Był jego symbolem i ostoją. Działał także we władzach związku piłki nożnej. Od czterech lat był radnym miejskim Platformy Obywatelskiej.
W to co się stało nie może uwierzyć działacz sportowy Kazimierz Margol, przyjaciel pana Kazimierza: - To wybitna postać, nie tylko jako trener, pedagog, czy działacz, ale przede wszystkim wspaniały człowiek, któremu wielu jego podopiecznych zawdzięcza nie tylko kariery sportowe, ale to, że wyrośli na przyzwoitych ludzi - mówi poruszony.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?