Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polityka w Białogardzie schodzi na psy. Konflikt wokół schroniska dla zwierząt

Jakub Roszkowski
– Nie wiem, czy przystąpię do tego nowego konkursu. Za darmo przecież trzymać takich psów nie mogę – mówi Jerzy Harłacz, szef Stowarzyszenia Animals w Białogardzie.
– Nie wiem, czy przystąpię do tego nowego konkursu. Za darmo przecież trzymać takich psów nie mogę – mówi Jerzy Harłacz, szef Stowarzyszenia Animals w Białogardzie. Fot. Radosław Brzostek
Spór burmistrza i szefa Animals w Białogardzie prowadzi do kolejnych problemów z bezpańskimi psami. Znowu nie będzie ich gdzie wywozić, choć na miejscu jest schronisko. Tylko że nikt nie potrafi się w tej kwestii dogadać.

Schronisko w Kołobrzegu właśnie wypowiedziało umowę z Białogardem na przyjmowanie zwierząt. - To jednostronna decyzja, jestem nią zaskoczony - przyznaje Zbigniew Raczewski, burmistrz Białogardu.

A to właśnie do Kołobrzegu były wożone szwendające się po Białogardzie bezpańskie czworonogi. Tamtejszy azyl jest jednak przepełniony i więcej zwierząt przyjmować nie może.

Tymczasem w Białogardzie od kilku lat też funkcjonuje duże schronisko dla zwierząt, jedno z czterech, które działają w naszym regionie (obok Koszalina, Kołobrzegu i Szczecinka). Teoretycznie więc akurat w Białogardzie problemu z bezpańskimi czworonogami być nie powinno. Ale jest, bo szef białogardzkiego schroniska Jerzy Harłacz jest przeciwnikiem politycznym obecnych władz miasta, burmistrza Raczewskiego w szczególności.

- Niezgoda polityczna to jedno, ale schronisko jest sprawą społeczną, która nie powinna być przedmiotem polityki. Władze miasta kładą mi jednak kłody pod nogi i utrudniają funkcjonowanie - komentuje Jerzy Harłacz, szef Stowarzyszenia Animals, które zarządza białogardzkim schroniskiem, a zarazem miejski radny niezależny.

Jerzy Harłacz daje przykłady, mające potwierdzić jego tezę o złej woli ze strony miasta. - Nasyła się na mnie bez przerwy jakieś kontrole. Podpisuje umowy z każdym, byle nie ze mną, za wszelką cenę blokuje możliwość sprzedaży działki, na której stoi schronisko - wylicza.

Zwłaszcza ten ostatni argument jest dla Harłacza ważny. - Ponieważ działka jest tylko dzierżawiona, nie możemy otrzymać żadnych dotacji na rozwój schroniska. Ja już naprawdę dużo własnych pieniędzy tu wydałem. A teraz słyszę, że burmistrz będzie budował swoje schronisko. To paranoja. Proszę, niech buduje, wydaje miejskie pieniądze. Tylko po co? Na złość?

Zbigniew Raczewski odpiera zarzuty. - Nie ma złej woli, ale radny Harłacz nie przystąpił do naszego konkursu. Wybraliśmy więc Kołobrzeg. Ponieważ teraz umowa została rozwiązana, ogłosimy kolejny konkurs i zapraszam do niego także radnego Harłacza - mówi.

Działki Harłaczowi - przyznaje burmistrz - nie sprzeda, bo w perspektywie 10 - 15 lat ma się w tamtym kierunku rozbudowywać miasto. Dzierżawa jest jednak na razie jak najbardziej możliwa. Budowa nowego schroniska miejskiego - dodaje Zbigniew Raczewski - to tylko pomysł, który może być wprowadzony w życie "jeśli nie będzie już wyjścia".

- Przepisy zobowiązują nas do wyłapywania bezpańskich psów. Jeśli jednak nie dogadamy się z żadnym ze schronisk, jakie będziemy mieli inne wyjście? - pyta retorycznie burmistrz.

- Ja mam umowy z prawie wszystkimi gminami w regionie. Tylko z Białogardem jest problem. To dlatego, że nazywam się Harłacz i nie mam takiego samego zdania jak burmistrz. To wyjątkowo kiepska forma walki politycznej. Za grosze jednak trzymać psów w schronisku nie mogę. Oznajmiam, że planuję wkrótce kupić nową działkę i bez łaski władz Białogardu będę prowadził dalej moje schronisko - kończy Jerzy Harłacz.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!