Sprawę zgłosili nam zdesperowani lokatorzy jednego z budynków mini-osiedla wybudowanego przy ulicy Polnej przez dewelopera, firmę Mat-bet.
- Niewielkie przecieki sporadycznie już się wcześniej zdarzały, głównie po dużych opadach deszczu, ale to co przeżyliśmy tej zimy przechodzi ludzkie pojęcie - mówi właścicielka jednego z mieszkań dwupoziomowych na samej górze. Woda zalała jej poddasze, pokój syna i kuchnię. - To już kolejny razy, poprzednio zalało nam kuchnię, ledwo ją odnowiliśmy i znowu powtórka z rozrywki - dodaje.
Pani Justyna z klatki obok także ma mieszkanie dwupoziomowe. - Woda lała się ciurkiem, płyty kartonowo-gipsowe na ścianach są do wymiany, podobnie jak panele, które się wypaczyły - mówi.
Pana Zbigniewa, jej sąsiada, też zalała woda. Jeden z pokoi ma do malowania i suszenia. - Ubezpieczalnia wyceniła mi szkodę na 400 złotych, to śmieszne, bo remont będzie kosztował kilka razy więcej - mówi. Zastanawia się jednak, czy remont ma sens przy cieknącym dachu.
Wszystkie skargi spłynęły do Waldemara Miączyńskiego, zarządcy budynku, który naliczył aż 24 zalane mieszkania na najwyższych piętrach. - Zgłosiliśmy to do wykonawcy, bo 20 kwietnia kończy się trzyletnia rękojmia na budynek - zarządca wyjaśnia, że odbyły się już nawet pierwsze, częściowe oględziny dachu. Z ekspertyzy biegłego wynika, że do zalań doszło, bo woda z dachu gromadziła się na ugiętej folii ochronnej i stąd przeciekała dalej. Przedstawiciel dewelopera dopisał do protokołu także, że na dachu zalegał śnieg i lód.
Czy to mogło być przyczyną przecieków? - Prosiłam zarządcę, aby zrzucali masy śniegu, ale powiedział mi, że podnośnik kosztował go już 4 tys. zł i kolejny raz nie przyjedzie - mówi nam jedna z lokatorek.
Waldemar Miączyński nie kwestionuje, że śniegu tej zimy było wyjątkowo dużo. Twierdzi za to, że przy prawidłowo zrobionym dachu nie powinno to być problemem. Chce także jeszcze w marcu zwołać zebranie lokatorów i wziąć do nich pełnomocnictwa do reprezentowania w sporze z wykonawcą, bo ten podnosi, iż usterki ma prawo zgłaszać właściciel mieszkania, a nie zarządca.
- Niewykluczone, że sprawa oprze się o sąd, bo wykonawca zobowiązał się na razie naprawić dach w części, a naszym zdaniem powinien w całości, bo wszędzie są podobne problemy - dodaje Waldemar Miączyński.
Pełnomocnik zarządu Mat-betu Andrzej Adamski stwierdził, że oficjalnie wie o sześciu zalanych mieszkaniach. Jego zdaniem do zalań doszło na przełomie stycznia i lutego po dużych opadach śniegu, bo przegląd na początku marca - gdy śniegu już nie było - przecieków nie wykazał.
- Prawdopodobną przyczyną było dopuszczenie do zalegania śniegu i lodu w koszach i rynnach, co ograniczyło odpływ wody - mówi Andrzej Adamski. Wyjaśnia, że gdy woda nie ma jak odpłynąć, dostaje się pod dachówki. Na dowód ma zdjęcia budynku przy Polnej z połowy lutego z zaśnieżonymi i oblodzonymi dachami. - Ze stanowiskiem tym zgadza się dostawca materiałów na pokrycie dachu, twierdząc, że zastosowane rozwiązania są prawidłowe - mówi zapewniając, że dach jest zrobiony prawidłowo i dodaje, że oczyszczenie dachu było obowiązkiem zarządcy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?