Kłótnia pomiędzy "S" a ratuszem wybuchła w chwili, gdy okazało się, że i miasto, i związkowcy zorganizowali identyczne imprezy, nie informując się o tym wzajemnie.
Miasto wykupiło jedną salę Multikina w Forum, związek zrobił to samo z inną salą. Imprezę "Solidarności" zaplanowano na godzinę 18, a premierę filmu, zorganizowaną przez miasto - kilkadziesiąt minut później. Dalej, "Solidarność" zaprosiła księdza Jana Borzyszkowskiego, byłego proboszcza w parafii katedralnej, prześladowanego przez bezpiekę PRL, a w drugiej sali pojawił się ksiądz biskup Edward Dajczak, ordynariusz diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, któremu towarzyszyli prezydent Mikietyński, urzędnicy, parlamentarzyści. Śmieszne? Głupie.
"Solidarność": winne jest miasto
Konkurencyjnym pokazem zbulwersowani byli przedstawiciele "Solidarności". - No bo jak to wygląda?! My w jednej sali, oni w drugiej - denerwowała się Danuta Czernielewska, przewodnicząca regionalnej "S". - Dlaczego władze Koszalina odgradzają się od tych, którzy właśnie w tamtych trudnych czasach, gdy żył i działał ksiądz Jerzy Popiełuszko, tworzyli podziemną "Solidarność" i walczyli o wolną Polskę? - pytała. Jej zdaniem, uroczysty seans powinien być jeden. Wspólny. Podkreśla też, że to miasto powinno związkowców o takim zamiarze zawiadamić .
Miasto: winna jest "Solidarność"**
- Nic nie wiedzieliśmy o drugim pokazie - tłumaczył się Piotr Jedliński, sekretarz Urzędu Miejskiego. Przyznaje, że ratusz nie zaproponował "Solidarności" wspólnej organizacji i że to była fatalna sytuacja, gdy obok siebie trwały dwie podobne imprezy... Ale, według niego, stało się tak z winy związkowców. - Dlaczego do nas z tym nie przyszli? Przecież nie mamy na etacie jasnowidza i nie jesteśmy w stanie odgadnąć, co myślą władze związku. I niech pani Czernielewska nie mówi, że odgradzamy się od kogokolwiek, bo to nieprawda. Zaprosiliśmy przedstawicieli Kościoła i działaczy podziemia. Zresztą zaproszenie dostała też sama pani Czernielewska - dodawał.
- Zaproszenie dostaliśmy. W czwartek wieczorem, na imieninach u prezydenta Mikietyńskiego. W tym czasie to były kpiny, a nie zaproszenie. Po prostu władza wolała bawić się sama i o nas zapomniała - skwitowała przewodnicząca.**
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?