Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fotoradar zrobił tysiące zdjęć. Teraz wnioski o ukaranie kierowców utrudniają pracę sądu w Szczecinku

Rajmund Wełnic [email protected]
Fotoradary stały się nieodłącznym elementem krajobrazu szczecineckich ulic i dróg. W środę SM „łapała” na ulicy Jana Pawła II.
Fotoradary stały się nieodłącznym elementem krajobrazu szczecineckich ulic i dróg. W środę SM „łapała” na ulicy Jana Pawła II.
Szczecinecki sąd ugina się pod tysiącami wniosków o ukaranie piratów drogowych "pstrykniętych" przez fotoradary straży miejskich z terenu całego powiatu. Z roku na rok jest ich coraz więcej.

Według pracowników sądu, o sprawę dopytywało się nawet ministerstwo sprawiedliwości!

- Dla nas to istna klęska - mówi prezes szczecineckiego Sądu Rejonowego Leszek Miazek. - W roku 2007 mieliśmy około 2 tysięcy spraw o wykroczenia (absolutna większość z nich dotyczy kar za przekroczenie dozwolonej prędkości - dop. red.).

W zeszłym roku myśleliśmy, że osiągnęliśmy apogeum, bo mieliśmy 5,5 tysiąca takich wniosków. Ale zanosi się, że w tym będzie ich jeszcze więcej, bo luty się jeszcze nie skończył, a straże przysłały nam już ponad 1,5 tysiąca wniosków.

Wnioski w kartonach
Szafy w sądzie grodzkim, który zajmuje się tymi sprawami, dosłownie puchną od ciężaru akt. A strażnicy co kilka dni donoszą (kartonami!) kolejne wnioski.

- Zauważono to nawet w ministerstwie sprawiedliwości i dopytują się, dlaczego mamy najwięcej tego typu postępowań - mówi jeden z pracowników sądu.
Odpowiedź na to pytanie jest prosta - na terenie działania szczecineckiego sądu wszystkie (Szczecinek, Bobolice, Biały Bór i Borne Sulinowo) straże miejskie bardzo "aktywnie" kontrolują prędkość przy pomocy fotoradarów.

Dochody z mandatów liczone są już w milionach złotych, stając się podporą lokalnych budżetów.

W Szczecinku strażnikom w zeszłym roku zabrakło pieniędzy na znaczki pocztowe do wezwań, tak wielu łapali piratów drogowych. W Bobolicach, zachęceni efektami "pracy" fotoradaru, kupują w tym roku drugie urządzenie. W Białym Borze dwa już są od jakiegoś czasu.

Gdy kierowca nie reaguje
Zwykle zdjęcie fotoradaru kończy się wlepieniem mandatu i naliczeniem punktów karnych. Większość kierowców "bez bicia" przystaje na propozycje kary nadesłaną przez straż. Te sprawy nie trafiają do sądu. Ten zajmuje się nimi dopiero, gdy właściciel pojazdu ignoruje pisma od straży lub nie chce przyznać, kto prowadził auto w momencie "pstryknięcia".

To uruchamia sądową procedurę - wniosek o ukaranie jest rozpatrywany w trybie nakazowym, bez wzywania stron. To proste, ale przy setkach i tysiącach akt zamienia się w koszmar dla pracowników sądu.

Nakaz trzeba napisać, wysłać, czekać aż sprawca go podejmie (przesyłki śle się za drogim zwrotnym potwierdzeniem odbioru), a gdy tego nie zrobi, wysłać kolejne pisma.

- Nie mamy żadnych dodatkowych pieniędzy na to ani etatów, a musimy sobie radzić - mówi prezes Leszek Miazek.

Gdy się nie zgadza

Pół biedy, gdy sprawa kończy się na tym etapie po uprawomocnieniu się nakazu sądowego. Część kierowców wnosi jednak sprzeciw i wtedy rusza miniproces, w którym sprawca może wnosić o powołanie biegłych itd. Na szczęście większość tych spraw trafia już poza Szczecinek.

- Ukarani kierowcy są z całego kraju i z uwagi na ekonomię procesową sprawy są rozpatrywane w sądach właściwych na miejsce ich zamieszkania - wyjaśnia szef sądu.

Ale to niekiedy nie jest koniec zamieszania. Jeżeli sąd zasądzi grzywnę (plus koszty sądowe), a sprawca wykroczenia nadal nie płaci, uruchamia się egzekucję komorniczą. Bywa, że komornik bezradnie rozłoży ręce, bo... delikwent nie ma dochodów i majątku, a egzekucja jest bezskuteczna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!