Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odwiedziliśmy Andrzeja Leppera

Rafał Nagórski [email protected]
Andrzej Lepper przed swoim domem z wnukami 5-letnią Wiktorią i 3-letnim Wojtkiem.
Andrzej Lepper przed swoim domem z wnukami 5-letnią Wiktorią i 3-letnim Wojtkiem. Fot. Radek Koleśnik
Najbardziej znany i najbardziej kontrowersyjny polityk w regionie na starych śmieciach - w poddarłowskim Zielnowie. Tam też go odwiedziliśmy.

Mimo że w wielkiej polityce nie ma go już od ponad roku, wciąż większość czasu spędza w stolicy. Do domu w poddarłowskim Zielnowie zagląda ledwie dwa razy w miesiącu. - Przyjeżdżam naładować akumulatory do dalszej walki - zapowiada Andrzej Lepper.

- Nigdy nie lubiłem jak funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu krzątali się po moim podwórzu. Zawsze odsyłałem ich do hotelu. Za czasami, gdy byłem wicepremierem nie tęsknię. Za wielką polityką tak - mówi Andrzej Lepper.

Teraz wjazd na posesję jednego z najbardziej kontrowersyjnych polityków w kraju nie stanowi żadnego problemu. Na drodze i przed domem polbruk. Wokół mnóstwo starannie zaparkowanych maszyn, kombajnów i ciągników. Sporo zieleni. Przed domem wnukami zajmuje się Andrzej Lepper. Bez garnituru, na luzie. - Tak lubię spędzać wolne dni. Niestety nie mam ich zbyt wiele - śmieje się. - Żona już przyzwyczaiła się, że żyję jak student i wiecznie na walizkach.

W wolne weekendy wstaje i tak bardzo wcześnie. O 6 rano jest już na nogach. - Lekkie śniadanie i w teren. Lubię zajrzeć co dzieje się w gospodarstwie. Tak odpoczywam - przyznaje. Choć do Leppera należą tylko 42 hektary ziemi, jego syn Tomasz gospodaruje aż na ponad 300. To on dogląda wszystkiego. Hoduje bydło mięsne, zboża uprawia głównie na paszę.

- Nie pytajcie się tylko o bizony, bo wszyscy o tym trąbili. Zrobili z tego sensację. A to było raptem piętnaście sztuk legalnie sprowadzonych z zagranicy. To wszystko - podkreśla Lepper.

Gdy jest w stolicy unika mięsa, bo twierdzi, że nie ma pewności co mu podają. W domu nadrabia zaległości. Ulubione danie to baranina lub jagnięcia. Bez ziemniaków. Z samą surówką. Sobotnie wieczory, to głównie telewizja i dobry film.

W niedzielę z całą rodziną jedzie do kościoła w Krupach. - Jak zwykle pogadam z mieszkańcami. Później jakiś spacer, obiad i trzeba z powrotem się pakować - zaznacza.

Czy nie chce już na stałe wrócić do domu? - Jeszcze nie. Ale wcale nie ze względu na pieniądze, bo te w polityce aż takie duże nie są. Po prostu zbyt wielu ludzi mi zaufało. Nie mogę teraz ich zostawić. To mnie jeszcze trzyma przy politycznym życiu - podkreśla.

Dowództwo w zachodniopomorskim nadal zostawia innym politykom. Większość czasu spędza w biurze Samoobrony w Warszawie.

Choć wciąż nie darzy sympatią braci Kaczyńskich, to w sporze o samolot do Brukseli nikomu nie kibicował. - To było śmieszne i żenujące. A tak wszyscy wygadywali, że to Samoobrona psuła politykę. Proszę zobaczyć co teraz się dzieje - mówi z satysfakcją w głosie.

W najbliższych wyborach oczywiście będzie startował. - Raczej nie skuszę się na Parlament Europejski, ale później wybieramy prezydenta i parlament. Na pewno spróbuję - zaznacza. - Jest o co walczyć. Proszę spojrzeć, co dzieje się z cenami w rolnictwie. Za pszenicę rolnicy dostają teraz dwa razy mniej niż w trakcie żniw. A ceny nawozów z kolei poszły w górę i to nawet trzy razy. Takiej polityki państwa przemilczeć nie można.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!