Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Protest w "Przylesiu" (wideo + zdjęcia)

Piotr Polechoński piotr.polechoń[email protected]
Spółdzielcy przez godzinę protestowali wczoraj przed siedzibą "Przylesia”. - To my jesteśmy spółdzielnią, a nie prezes - przekonywali
Spółdzielcy przez godzinę protestowali wczoraj przed siedzibą "Przylesia”. - To my jesteśmy spółdzielnią, a nie prezes - przekonywali fot. Radek Koleśnik
Wczorajszy protest mieszkańców "Przylesia" był pełen emocji, żalu i oburzenia na to, jak z lokatorami postępują spółdzielcze władze.
Kilkaset spóldzielców z "Przylesia" demonstrowalo przeciwko podwyzkom czynszów przed siedzibą spóldzielni.

Pikieta na Przylesiu

nasz komentarz

nasz komentarz

To zwykli lokatorzy
Władze "Przylesia" mogły do wczoraj głosić, że niezadowolona z pracy prezesa i jego współpracowników jest niewielka grupa wichrzycieli. Jednak wczoraj można było zobaczyć, że tak nie jest. Przed siedzibę spółdzielni przyszli zwykli lokatorzy i było ich dużo. Ludziom źle się żyje w spółdzielni, zwłaszcza, że nagle muszą więcej płacić. Władze "Przylesia" powinny przestać udawać, że wszystko jest dobrze. Ponurej symboliki nabiera też fakt, że prezes zamknął spółdzielnię przed tymi, którzy ją tworzą i finansują.
Piotr Polechoński

Niesprawiedliwe podwyżki, przeciągające się postępowanie uwłaszczeniowe, lekceważenie ludzi - o to najczęściej mieli pretensje spółdzielcy.

Pół godziny przed godziną rozpoczęcia manifestacji chodnik przed siedzibą "Przylesia" zaroił się od spółdzielców. - Nie wiemy, czy ten protest coś da, ale cicho siedzieć już nie będziemy. Przecież te podwyżki nas dobiją - mówili zdenerwowani mieszkańcy (przypomnijmy: z początkiem kwietnia spółdzielnia zafundowała swoim lokatorom kilkudzięsięciozłotowe podwyżki czynszów).

Pikietę rozpoczęła Danuta Janus, radna miejska i szefowa koszalińskiego oddziału Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców (organizatora wczorajszej manifestacji). - Mam informację, że wśród nas mogą znaleźć się ludzie, którzy będą wywoływać burdy i niepokój. Pamiętajmy, że jesteśmy pokojową demonstracją - apelowała. Na szczęście nic złego się nie stało i lokatorzy w spokoju i pod okiem policji przez godzinę demonstrowali przed siedzibą spółdzielni.

Zupełnie się z nami nie liczą
Atmosfera pikiety szybko stała się gorąca i pełna emocji. Po przemowach liderów KZLiS, którzy tłumaczyli, że manifestacja to jedyna możliwość, aby wspólnie wyrazić swoje niezadowolenie, głos zaczęli zabierać lokatorzy. - Czy prezes Kazimierz Okińczyc zastanowił się choć przez chwilę, z czego my będziemy żyć? Podwyższył mi czynsz o 50 zł, a innym jeszcze więcej. A jedzenie, lekarstwa? Za co mamy je kupować?! - nie krył oburzenia Stanisław Majcher. - A czy ktoś się mnie spytał o zgodę? "Przylesie" ze swoimi lokatorami już dawno się nie liczy - dodawał.

Wtórowała mu Maria Żydowicz. - Czekam na uwłaszczenie mieszkania i doczekać się nie mogę. Ustawowe trzy miesiące, gdy spółdzielnia powinna wszystko załatwić, już dawno minęły i nic. Ale już dość tego! Koniec z lekceważeniem nas przez spółdzielnię! - krzyczała przez megafon. - A mnie wyrzucili z mieszkania, bo miałem dług w wysokości 606 złotych. Wyobrażacie to sobie? - pytał oburzony Zbigniew Wojnarowicz. Lokatorzy mieli plakaty i balony z wypisanymi hasłami "Stop czynszowym haraczom", "Czy sądy są niezawisłe?", "Nie będziemy zakładnikami gangów spółdzielczych!".

Petycja dla prezesa
Lokatorów szczególnie oburzyło to, że na czas trwania manifestacji siedziba spółdzielni została zamknięta (otwarto ją zaraz po zakończeniu protestu). - Panie prezesie, kogo się pan boi? Nas, spółdzielców? - wykrzykiwali w stronę okien mieszkańcy. Niemal 200 osób podpisało się też pod petycją, którą po zakończeniu protestu grupa spółdzielców chciała zanieść Kazimierzowi Okińczycowi.

Ochroniarze, strzegący dostępu do gabinetu prezesa, przepuścili tylko Danutę Janus, która petycję zostawiła w sekretariacie. Petycja składa się z sześciu pytań o rozliczenia finansowe, które mają wpływ na podwyżki czynszów (jedno z pytań brzmiało: dlaczego zarząd "Przylesia", mając 4 mln nadwyżki, obciąża lokatorów tak dużymi podwyżkami?). Wcześniej, jeszcze w czasie trwania protestu, kilkoro przedstawicieli KZLiS zachęcało lokatorów do aktywnego uczestnictwa w życiu spółdzielni. - Tylko wtedy coś zmienimy, gdy będziemy chodzić na zebrania grup członkowskich i nie będziemy pozwalali, aby ludzie obecnych władz robili, co chcieli - tłumaczyli.

O wczorajszym proteście chcieliśmy porozmawiać z Kazimierzem Okińczycem. - Pana prezesa nie ma i dzisiaj nie będzie - usłyszeliśmy w sekretariacie. Przez cały dzień milczała też komórka. Z prośbą o rozmowę nagraliśmy się na pocztę głosową jego telefonu. Bez rezultatu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!