Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna na "Campingu"

Cezary Sołowij [email protected]
Mirosław Osuch uważa, że padł ofiarą „układu” starych działaczy związkowych. – Czy to przypadek, że akurat teraz na mojej działce pojawili się wandale – zastanawia się, stojąc w zniszczonej szklarni.
Mirosław Osuch uważa, że padł ofiarą „układu” starych działaczy związkowych. – Czy to przypadek, że akurat teraz na mojej działce pojawili się wandale – zastanawia się, stojąc w zniszczonej szklarni. Fot. Radek Koleśnik
Wieloletni prezes ogrodu działkowego stracił nie tylko stanowisko, ale także działkę. Uważa, że padł ofiarą zarządu okręgu.

Tymczasem oskarżani zarzucają mu "rządy silnej ręki". Obie strony zawiadomiły prokuraturę.

Mirosław Osuch od 25 lat uprawiał działkę w Rodzinnym Ogrodzie Działkowym "Camping". Przez siedem ostatnich lat był jego prezesem. Był, bo najpierw został zawieszony jako prezes, potem został odwołany z zarządu, a na koniec wykreślili go z listy działkowców. Stracił też prawo uprawiania ziemi, a członkowie powołanego niedawno zarządu komisarycznego ogrodu przekazali działkę jego byłej żonie. Od kilku miesięcy toczy wojnę na pisma z Zarządem Okręgu Polskiego Związku Działkowców (któremu "Camping" podlega). I jak na razie przegrywa ją z kretesem.

- Te wszystkie działania są sprzeczne z prawem. Stałem się niewygodny. Jestem wrogiem, bo mówię głośno o pewnych sprawach - mówi były prezes. Według niego jego kłopoty zaczęły się z chwilą, gdy odwołał panią sekretarz zarządu ROD "Camping". Wtedy - według Mirosława Osucha - jej mąż, będący we władzach okręgu, podjął działania odwetowe. - Wówczas, w proteście, wraz z pozostałymi członkami zarządu, zrezygnowaliśmy ze stanowisk - wspomina Osuch. Opowiada, że niedawno ktoś powybijał szyby w jego szklarni i usiłował podpalić altanę.

- Byłem w środku i ich spłoszyłem - tłumaczy. Jego zdaniem ten akt wandalizmu wpisuje się w ciąg działań, których ostatnio jest ofiarą. Działalnością niektórych członków władz okręgu usiłował zainteresować prokuraturę, ale ta nie dopatrzyła się znamion przestępstwa. Uznania nie znalazł także we władzach krajowych działkowców, które - jak mówi - od miesięcy nie odpowiadają na jego pisma i ignorują jego zawiadomienia.

- Sprawą prezesa "Campingu" zajęliśmy się z powodu licznych skarg działkowców - twierdzi Andrzej Cybulski, prezes Zarządu Okręgu Polskiego Związku Działkowców w Koszalinie. W tej chwili żałuje tylko jednego.- Że dopiero teraz zareagowaliśmy w zdecydowany sposób - przyznaje. - Od dawna otrzymywaliśmy skargi od działkowców na działalność pana prezesa. Ale wydawało się nam, że dla dobra całego związku lepiej sprawę załatwić polubownie. Jednak kiedy zaczęliśmy analizować jego działalność uznaliśmy, że można ją podsumować krótko: arogancja i rygoryzm. Jedyną karą jaką stosował wobec działkowców było właśnie usuwanie z działek - podkreśla prezes okręgu. Kilkanaście dni temu zarząd okręgu przeprowadził kontrolę poczynań byłego prezesa.

- Wyniki kontroli wykazały, że pracował źle. Sprawdzaliśmy tylko dwa ostatnie lata. Przekonaliśmy się, że finanse były prowadzone w sposób, delikatnie mówiąc, niewłaściwy. Zdarzały się sytuacje, że uzależniał przydział działki od dodatkowych, niestatutowych opłat - podaje jeden z przykładów prezes Cybulski. Informuje też, że o wszystkich tych nieprawidłowościach zarząd ogrodu "Camping" zawiadomił koszalińską prokuraturę.

- A uchwała o wykreśleniu byłego prezesa z listy członków i zabraniu działki jest prawomocna - podsumowuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!