Pracownicy poczty w Koszalinie okradli paczki i wyciągali z nich głównie telefony komórkowe. Sprawę bada policja. Podejrzani o kradzież zostali dyscyplinarnie wyrzuceni z pracy.
Chodzi o punkt pocztowy przy dworcu PKS. To właśnie tutaj od pewnego czasu znikały paczki, głównie te z zagranicy. Kilka innych zostało rozprutych na miejscu. Kradzież zauważył kierownik punktu, który zaalarmował zwierzchników. Ci przeprowadzili wewnętrzne śledztwo. Okazało się. że łupem złodziei padło kilkadziesiąt paczek! Podejrzane osoby zostały wyrzucone z pracy, a o sprawie zawiadomiono policję.
- Prowadzimy postępowanie w tej sprawie - przyznaje Magdalena Miazek, rzecznik koszalińskiej komendy. Nie chce jednak ujawnić zbyt wielu szczegółów, zasłaniając się dobrem śledztwa. Nam jednak udało się ustalić, że złodziejom chodziło głównie o telefony komórkowe. Aktualnie policjanci przesłuchują ofiary pocztowych złodziei i podejrzanych o kradzież pracowników. Dodajmy, że ci nie przyznali się do winy.
Funkcjonariusze sprawdzają także to, w jaki sposób złodzieje dowiadywali się, w których paczkach są telefony (w punkcie przy PKS nie ma urządzenia do prześwietlania). Najprawdopodobniej wybierali więc te paczki, do których dołączany był opis przesyłanych wartościowych rzeczy - Śledztwo dopiero się zaczęło i na pewno trochę potrwa. Cały czas zgłaszają się do nas kolejni pokrzywdzeni - mówi rzecznik.
Pocztowcy są zszokowani. Twierdzą, że nie pamiętają, aby kiedykolwiek złodzieje działali na taką skalę i w tak bezczelny sposób. Są poruszeni tym, że wszystko wskazuje na to, że kradli ich koledzy. - To bardzo smutna wiadomość - mówi Elżbieta Szewczykowska, odpowiadająca za punkty pocztowe w Koszalinie i w Kołobrzegu. - Niestety, ludzie są różni i wszędzie trafią się nieuczciwi. My nie możemy sobie pozwolić na utratę zaufania klientów i te osoby, na które padły podejrzenia, musiały odejść z pracy - dodaje. Zapowiada też, że ofiary złodziei mogą liczyć na rekompensatę i odszkodowanie.
Przypomnijmy: w ostatnim czasie dwukrotnie pisaliśmy o tym, że z listów mieszkańców Koszalina - którzy dostają je od swoich krewnych z zagranicy - giną przesyłane pieniądze (funty, euro). Nasze publikacje spotkały się z dużym odzewem i Czytelnicy masowo zaczęli opowiadać o innych przypadkach. Wówczas, nasze pytania o to, co się dzieje w koszalińskiej poczcie jej przedstawiciele skwitowali zdaniem, że ludzie są sami sobie winni, bo pieniędzy w listach przesyłać nie wolno.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?