Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żegnaj Zuziu...

Marzena Sutryk [email protected]
Wczoraj na grobie Zuzi ułożono wieńce i kwiaty.
Wczoraj na grobie Zuzi ułożono wieńce i kwiaty. Piotr Czapliński
Wczoraj rano rodzice 4-letniej Zuzi pochowali ją na darłowskim cmentarzu. Dziewczynka zmarła w środę na sepsę. Rodzice są zdruzgotani.

OPINIA EKSPERTA

OPINIA EKSPERTA

Renata Opiela, rzecznik
wojewódzkiego sanepidu
w Szczecinie:

- Każdy z nas może być nosicielem bakterii i każdy z nas może zachorować. Nie ma szczepionek na wszystkie rodzaje bakterii. Przy tym szczepionka nie daje gwarancji, że obroni organizm przed zakażeniem. A badania? Nic nie dadzą i nie wykluczą zagrożenia. Sepsa nie jest przenoszona genetycznie. Może być przenoszona drogą kropelkową. A to, że w jednej rodzinie kolejne dziecko umiera na sepsę, to tragiczny zbieg okoliczności.

Ich pierwsza córeczka zmarła na tę chorobę 5 lat wcześniej.

Informowaliśmy wczoraj o tragedii, która dotknęła rodzinę dziewczynki. Przypomnijmy; kilka dni temu dziecko z objawami sepsy trafiło ze wsi w gminie Malechowo do Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie. Było w bardzo ciężkim stanie, z wysoką gorączką i wybroczynami na skórze świadczącymi o zakażeniu organów wewnętrznych. Lekarze walczyli o życie dziewczynki. Niestety, choroba była silniejsza... w środę Zuzia odeszła. A zaczęło się od zwykłego osłabienia, które przypominało grypę.

Rozum nie ogarnia
Rodzice Zuzi po raz drugi przechodzą przez koszmar. Ludzie, którzy ich znają, są wstrząśnięci: - Boję się o nich... Oni nie będą w stanie dalej żyć. To wszystko jest nie do ogarnięcia przez rozum ludzki - jeszcze wczoraj napisała do nas Czytelniczka poruszona losami młodego małżeństwa. Dramat jest tym większy, że blisko pięć lat temu rodzice pochowali swoją trzyletnią córeczkę - ona też zmarła na sepsę.

Wieś się boi
Miejscowi są przestraszeni, nie bardzo wiedzą, czy coś im grozi. Nie wiedzą, czy mają się szczepić.

- Boję się, choć niewiele wiem o tej chorobie. Nas tu nikt nie badał, bo my niby jesteśmy za daleko, a badali podobno tylko najbliższych sąsiadów - mówi Alfreda Kasperowicz, mieszkający w tej samej wsi.

A bliscy sąsiedzi? Twierdzą, że... nikt ich ani ich dzieci nie badał! Są wystraszeni: - Mąż usłyszał o chorobie Zuzi. A że nasze dzieci razem się bawiły kilka dni wcześniej, to się przestraszyłam, że może im też trzeba lekarza, że trzeba je zbadać, jakieś leki podać - opowiada Agnieszka Lisiak, mama dwójki maluchów. - Zadzwoniłam do ośrodka w Malechowie. Kazali przyjechać. Dumali, dumali, i wydumali, że dzieci dostaną antybiotyk. Kazali nam je obserwować.

Wszystko zgodnie z przepisami
Szef malechowskiego ośrodka Krzysztof Perzyński twierdzi, że zrobiono, co należy. - Wszystko zgodnie z przepisami. Były badania dzieci, które miały z dziewczynką kontakt - zawiadomiliśmy sanepid. Nie mamy sygnałów, że są powody do niepokoju.

Szef sanepidu w Sławnie Kazimierz Frankenstein też początkowo przekonywał nas, że pobrano wymazy od dzieci sąsiadów, by stwierdzić ewentualne zagrożenie. Gdy powiedzieliśmy mu, że to nieprawda, sprawdził, co i jak. Po kwadransie przyznał:

- Rzeczywiście... Ale po konsultacjach z wojewódzkim sanepidem uznaliśmy, że badania nie są potrzebne - mówi Frankenstein. - Chorobę wywołały bakterie - meningokoki typu B - to ta najgorsza odmiana. A na ten rodzaj nie ma szczepionki. Ponadto stwierdzenie, że ktoś jest nosicielem takich bakterii wcale nie oznacza, że zachoruje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!