Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z łopatą po króla (video)

Piotr Piolechoński [email protected]
Tomasz Wąsik twierdzi, że 30 lat temu odnalazł pomnik monarchy. Wczoraj w tym miejscu więźniowie rozpoczęli poszukiwania. Na razie bez efektów.
Tomasz Wąsik twierdzi, że 30 lat temu odnalazł pomnik monarchy. Wczoraj w tym miejscu więźniowie rozpoczęli poszukiwania. Na razie bez efektów. Radek Koleśnik
Wczoraj ruszyły poszukiwania pomnika pruskiego króla, który przez ponad 200 lat stał na koszalińskim rynku.

Czy warto szukać?

Czy warto szukać?

Czy mieszkańcy polskiego Koszalina powinni szukać pomnika pruskiego władcy? Spytaliśmy o to Jerzego Kalickiego, dyrektora Muzeum.
- Na pewno takie poszukiwania mogą wśród koszalinian budzić pewne napięcia. My jednak szukamy przede wszystkim rzeźby, która ma wartość historyczną i muzealną. I choćby z tego powodu powinna być odnaleziona, a potem otoczona muzealną opieką. Taka akcja to także szansa na to, aby nasi mieszkańcy zainteresowali się przeszłością swojego miasta. Koszalin był miastem niemieckim, tak jak dziś jest miastem polskim. I na jego historię nie ma się sensu obrażać. Trzeba ją poznać i zaakceptować, bo innej nie mamy. Nie chodzi nam o to, aby oddawać honory pruskiemu królowi. Nie widzę jednak niczego złego w tym, aby jego pomnik został wykopany i trafił do muzeum. (pol)

Posągu monarchy jeszcze nie znaleziono, ale zgłosił się naoczny świadek, który w latach 70. odkopał go u podnóża Góry Chełmskiej w Koszalinie!

Pruskiego władcy - Fryderyka Wilhelma - na zboczach Góry Chełmskiej szukali wczoraj pracownicy muzeum oraz członkowie Stowarzyszenia Przyjaciół Koszalina. Ich wysiłki wsparła dyrekcja koszalińskiego Zakładu Karnego, która zgodziła się, aby w kopaniu pomagali więźniowie. Ci na przemian używali łopat i długich szpil, którymi sprawdzali, czy coś jest pod ziemią.

Po dwóch godzinach poszukiwań wszystkich zelektryzował przyjazd Tomasza Wąsika. O całej akcji dowiedział się z artykułu w "Głosie Koszalińskim". Twierdzi, że w latach 70. pracował przy budowie zbiorników retencyjnych należących do Miejskich Zakładów Wodociągów i Kanalizacji, które także znajdują się na zboczach Górze Chełmskiej. I podczas tych prac odnalazł pomnik króla!

- Patrzymy z kolegą, a tu jakaś biała postać. Podchodzimy i widzimy, że to robota jeszcze przedwojenna, z łacińskimi napisami - opowiadał nam wczoraj Tomasz Wąsik. - Gdy przeczytałem w "Głosie" o tych poszukiwaniach, od razu przypomniałem sobie tamto wydarzenie. To na pewno był ten król.

30 lat temu robotnicy nie wydobyli monumentu, ale... zasypali z powrotem. - Nie wiedzieliśmy, co mamy z tym robić. To nie był dobry czas na niemieckie pamiątki. Władza krzywo na to patrzyła - wspominał wczoraj Tomasz Wąsik. Po tylu latach nie był też w stanie precyzyjnie wskazać miejsca, w którym natknął się na figurę. - Ale to na pewno było gdzieś tutaj - dodał.

Jacek Borkowski, kierownik działu archeologii w koszalińskim muzeum, stwierdził, że relacja naocznego świadka to wielki przełom. - Do tej pory korzystaliśmy z informacji przedwojennych mieszkańców Koszalina, którzy twierdzili, że pomnik został wywieziony i zakopany. Teraz wiemy na pewno, że tak się stało. Spróbujemy wskazany przez pana Tomasza teren sprawdzić bardzo dokładnie - powiedział nam. Wczoraj nie udało się natrafić na żaden ślad. Poszukiwania mają być kontynuowane dzisiaj.

Pomnik Fryderyka Wilhelma stał na Rynku Staromiejskim od 1724 roku. Został zdjęty z cokołu pod koniec lutego 1945 roku, kilka dni przed wkroczeniem do miasta Armii Sowieckiej. Potem przewieziono go do magazynu przy obecnej ulicy Morskiej. Stąd trafił do lasu na Górze Chełmskiej, gdzie został zakopany.

Król poszukiwany

nasz komentarz

Nie bójmy się historii
Szukanie dziś przez Polaków pruskiego pomnika w polskim Koszalinie to sprawa nie dla wszystkich jednoznaczna. Bez wątpienia Fryderyk Wilhelm nie był przyjacielem Polaków. Był za to królem zasłużonym dla miasta, bo to właśnie on zdecydował o jego odbudowie po pożarze w 1718 roku. Co to nas obchodzi? Otóż to, że Koszalin nie powstał w 1945 roku. Wcześniej był miastem niemieckim i udawanie, że było inaczej prowadzi donikąd. Trzeba poznać historię tamtego Koszalina i się jej nauczyć. Bo tylko wtedy Koszalin polski i ten niemiecki nie będą się wykluczać, ale pięknie uzupełniać. Dlatego odkopanie pomnika i przekazanie go Muzeum to dobra rzecz. Ja, urodzony w Koszalinie tak uważam. A Wy, drodzy Czytelnicy?
Piotr Polechoński

Fryderyk Wilhelm panował w latach 1713 - 1740. W tym czasie Koszalin znajdował się w granicach pruskich, a władca ten doprowadził Prusy do militarnej potęgi. Całkowicie podporządkował państwo potrzebom armii (był nazywany królem sierżantem). Nie był też zbyt przyjaźnie nastawiony do Polski i robił wszystko, aby utrzymać w Rzeczpospolitej polityczną i gospodarczą anarchię (co mu się świetnie udawało)

Koszaliński pomnik Fryderyka Wilhelma przez ponad 200 lat był znakiem rozpoznawczym miasta. Stał w centralnym punkcie Rynku Staromiejskiego. Postawili go mieszczanie w 1724 roku wdzięczni za to, że monarcha, po straszliwym pożarze w 1718 roku, zdecydował się odbudować miasto i z własnej kieszeni wyłożył część pieniędzy.

Pomnik miał kilka metrów wysokości i był wykuty z piaskowca. Monarcha przedstawiony został w stroju rzymskiego cesarza, a liczne umieszczone na pomniku łacińskie napisy głosiły jego chwałę. Głowę przykrywała mu współczesna jego czasom peruka. Króla strzegły cztery mniejsze sylwetki żołnierzy, a tuż obok przez długi czas działały dwie fontanny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!