Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamknąć do końca życia

Sylwia Zarzycka [email protected]
Oskarżeni spokojnie przyjęli prokuratorskie żądanie kar.
Oskarżeni spokojnie przyjęli prokuratorskie żądanie kar. Radosław Brzostek
Rzadko zdarza się słyszeć żądanie tak surowych kar dla przestępców, jak wczoraj w Sądzie Okręgowym w Koszalinie. Ale też i zbrodnia jest wyjątkowo okrutna.

I nie ma żadnych okoliczności łagodzących.

Po kilkunastu miesiącach zakończył się proces o potrójne zabójstwo w Chłopach pod Koszalinem. Wczoraj rozpoczęło się wygłaszanie mów końcowych. M.in. padły prokuratorskie żądania co do wysokości kar dla oskarżonych.

Potworna zbrodnia
Przypomnijmy, w lipcu 2003 roku w Chłopach doszło do potwornej zbrodni. Uduszona została właścicielka gospodarstwa agroturystycznego Beata Jeger i jej dwie córeczki, 10- i 12-letnia. Ciała ofiar, zakopane naprzeciw domu, zostały znalezione dopiero po roku.

Oskarżone o udział w tym morderstwie zostały trzy osoby: Rafał Jagiełło, pracownik gospodarstwa Beaty Jeger, oraz jego kolega, Andrzej Kozłowski - to oni udusili ofiary, bo chcieli okraść Jegerową. Konkubina pierwszego z nich, Beata Bankert, ma zarzut nieudzielenia pomocy mordowanym.

Czy zbrodniarzowi trzeba dać nadzieję?
Prokurator Agnieszka Karbowska-Suszek nie miała wątpliwości - obaj mężczyźni powinni za kratami spędzić resztę życia. Stąd wniosek o wymierzeniu im dożywotniego więzienia, z zaznaczeniem, że pierwszy z nich o warunkowe przedterminowe zwolnienie będzie mógł się starać po 50, a drugi po 40 latach.

- To nie są surowe kary. Oskarżeni będą żyć, będą mogli obserwować jak dorastają ich dzieci - stwierdziła prokurator.

- Taki wyrok odebrałby Rafałowi Jagielle nadzieję na wolność. I dlatego byłby niehumanitarny - stwierdził obrońca oskarżonego, Bogusław Szpinda.

Ale nie zakwestionował, że dożywocie jego klientowi się należy. Adwokat dodał także, że nie wszystkie wątki tej sprawy zostały do końca wyjaśnione, m.in. bez odpowiedzi zostało pytanie, czy nie było to zabójstwo na zlecenie.

Bo się bała
Dla Beaty Bankert, która słyszała krzyki mordowanych i wiedziała, że dzieje się coś złego, a jednocześnie nie zrobiła nic, by pomóc ofiarom, prokurator zażądała trzech lat więzienia.

- Bankert mówi, że był jak sparaliżowana, bo bała się Jagiełły. Ale on nigdy nie zrobił jej krzywdy. Tak naprawdę bała się tego, że on od niej odejdzie. A to bardzo duża różnica - uzasadniała prokurator.

Natomiast obrońca wniósł o uniewinnienie: - Bała się o siebie i swoje dziecko. Zresztą wiele osób, wczasowiczów, którzy przebywali wtedy w tym ośrodku, też słyszało krzyk i też nic nie zrobiło. Wobec tego oni także powinni zostać oskarżeni - stwierdził mecenas Daniel Morzuch.

W poniedziałek mowy końcowe wygłosi obrońca Andrzeja Kozłowskiego i oskarżeni. Potem sąd wyda wyrok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!