Ale jego wykonanie przez szczeciński NFZ woła o pomstę do nieba.
Internetowe kolejki medyczne z wielką pompą zostały wprowadzone w 2004 roku. Miało być tak: pacjent, który potrzebuje np. pilnie skonsultować się z kardiologiem, otwiera Internet, wchodzi na strony wybranego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia, klika w "Kolejkę oczekujących" i ma podane na tacy wszystkie przychodnie i szpitale, w których poradnie kardiologiczne działają. Co więcej, z Internetu miał dowiedzieć się, gdzie zostanie przyjęty najszybciej, a gdzie kolejka jest najdłuższa. Ale jak to w życiu bywa, taki scenariusz jest za piękny, by mógł być prawdziwy.
Naiwność pacjenta
- Moja naiwność nie zna granic i ja w to, że ten system, z założenia przecież słuszny, działa jak powinien, uwierzyłam. Potrzebowałam dowiedzieć się, gdzie najszybciej zostanie zoperowana moja mama. Wypisałam sobie na kartce wszystko, co w tym Internecie wyczytałam i zadzwoniłam tam, gdzie mama miała być przyjęta jak najszybciej. Okazało się, że wszystkie dane były nieprawdziwe. Po co więc je tam zamieszczać? Żeby jeszcze bardziej denerwować pacjentów? - pyta Maria Ziarkiewicz z Koszalina.
Poradnia? Nie ma
Postanowiliśmy to sprawdzić. Na stronach internetowych zachodniopomorskiego oddziału NFZ znaleźliśmy spis poradni kardiologicznych. Już daty wprowadzania danych budzą sporo wątpliwości. Zdarzają się nawet wpisy z połowy 2006 roku! Ale niezrażeni dzwonimy pod podane numery telefonów.
Poradnia kardiologiczna przy ZOZ w Szczecinku. Tu według danych NFZ na wizytę u kardiologa czeka się miesiąc. Tymczasem... - U nas nie ma poradni kardiologicznej - usłyszeliśmy od rejestratorki.
Świdwin, poradnia w przychodni wojskowej. Tu ma być raj dla pacjenta, czyli "zerowy czas oczekiwania". - Do nas kardiolog przyjeżdża z Koszalina. Ma być po świętach, ale nie wiadomo dokładnie, kiedy - po takiej informacji wizja raju nagle się oddaliła.
Próbujemy dalej. ZOZ w Kołobrzegu. Tu też sercowcy mają być niby przyjmowani od ręki. - Wolne miejsce będzie za trzy miesiące - słyszymy od rejestratorki.
Cztery dni? Nie, w sierpniu
Myślimy, że być może tylko kardiologia nie ma szczęścia do stron internetowych NFZ. Sprawdzamy okulistów. Zgodnie z zapisem na wizytę u lekarza w obleganej przychodni przy ul. Kościuszki w Koszalinie czeka się zaledwie cztery dni. - Możemy zapisać za miesiąc - słyszymy w przychodni.
Jeszcze jedna próba. Tym razem pracownia endoskopii w koszalińskiej Poliklinice. Tu "internetowy" czas oczekiwania to 12 dni. Pytamy, kiedy możemy mieć wykonaną gastroskopię. - Za kilka dni - pada odpowiedź. A nam serce rośnie. - A skierowanie jest? - dopytuje pracownica pracowni. - Nie - brniemy.
- No to najpierw trzeba się do lekarza zarejestrować. Na sierpień. Może być? - pada pytanie.
Bez nadzoru
Po co więc to całe zawracanie głowy? Może lepiej zrezygnować ze zdobyczy cywilizacji i powiedzieć pacjentom, że lekarza muszą sobie szukać starymi metodami? Tak byłoby po prostu uczciwie. - Zrezygnować nie można, bo obowiązek publikowania tych danych na stronach internetowych nakłada na nas ustawa - mówi Małgorzata Koszur, rzeczniczka zachodniopomorskiego oddziału NFZ. Winą za to, że pacjenci żadnego pożytku z tej listy nie mają, obarcza szpitale i przychodnie, które choć powinny co miesiąc informować NFZ, jak długie ustawiają się u nich kolejki, po prostu tego nie robią. Osobną kwestią jest rzetelność przekazywanych danych. Ich nikt nie sprawdza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?