Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amazonki: kobiety, które oswoiły chorobę

Paulina Targaszewska, [email protected]
W siedzibie stowarzyszenia zawsze można napić się pysznej herbaty i poplotkować w miłym gronie przy­jaciółek.
W siedzibie stowarzyszenia zawsze można napić się pysznej herbaty i poplotkować w miłym gronie przy­jaciółek. Sebastian Wołosz
Dla wielu ludzi rak to wyrok. Dla nich okazał się jednak początkiem nowej, często lepszej drogi życia. Amazonki ze szczecińskiego stowarzyszenia Agata regularnie się spotykają, ćwiczą, podróżują i wreszcie cieszą się życiem.

- Zanim przyszłam tu po raz pierwszy, bałam się, że wszyscy będą tu rozmawiać tylko o chorobie - mówi prezes stowarzyszenia Ryszarda Olszewska-Łapko.

- Nawet koleżanki mówiły mi "Nie idź tam, bo te kobiety będą mówić tylko o raku i zaczną cię dołować". W rzeczywistości okazało się wręcz odwrotnie. Rozmawiamy tu o wszystkim, ale o raku najmniej. Po mojej pierwszej wizycie w stowarzyszeniu pomyślałam nawet "Boże, jakie wariatki, one chyba nigdy nie były chore, takie są zadowolone z życia".

Wspólnie ćwiczą, jeżdżą na wycieczki, chodzą do teatru, spotykają się z psychologiem i plotkują przy kawie i ciastku w budynku przy ul. Mikołaja Kopernika 7 w Szczecinie, siedzibie Stowarzyszenia Amazonek Agata, które powstało prawie 21 lat temu. Należą do niego kobiety, które przeszły operację piersi. Po zabiegu wiele z nich czuło się zagubionych, nie wiedziały, co dalej zrobić ze sobą i swoim życiem.

- Pomysł utworzenia naszego stowarzyszenia narodził się z potrzeby wzajemnego wspierania się pań, które wychodziły ze szpitala po operacji onkologicznej piersi i były pozostawione same sobie - mówi pani Ryszarda. - Spotykały się w sklepie ortopedycznym, gdzie kupowały protezy pier­si. Tam często nawiązywały rozmowy i doszły do wnio­sku, że potrzeba im wsparcia: wówczas w Szczecinie nie było miejsca, gdzie odbywałaby się profesjonalna pooperacyjna rehabilitacja.

Z inicjatywy Eli Wolskiej-Grucy w 1993 roku stowarzyszenie zostało formalnie zarejestrowane. - Na początku należało do niego około 14 pań - wspomina pani Ryszarda. - Teraz mamy ich ponad 200. Wszystkie członkinie są po walce z rakiem lub wciąż z nim walczą. Na początku istnienia Agaty panie starały ukrywać swoją chorobę przed otoczeniem.

- Nie chciały, żeby o ich chorobie dowiedzieli się sąsiedzi, przyjaciele czy pracodawcy - wspomina pani Ryszarda. - Kiedy miały iść do radia na wywiad, poprowadzić jakiś wykład czy spotkanie o raku, wstydziły się. Nie było wiele chętnych do takich inicjatyw. Teraz jest inaczej. Wypracowałyśmy przez lata model otwartości. Oswoiłyśmy chorobę. To wszystko zasługa licznych zajęć, atrakcji i aktywności, które oferują amazonki ze stowarzyszenia Agata.

- Organizujemy gimnastykę rehabilitacyjną dostosowaną do potrzeb członkiń stowarzyszenia - mówi Joanna Łukomska, wiceprezes Agaty. - Ponadto można u nas wykonać drenaż limfatyczny, organizujemy spotkania z psychologiem. Panie mogą wziąć udział w lekcjach flamenco, zajęciach jogi czy muzykoterapii. Prowadzimy naukę języków - aktualnie włoskiego i hiszpańskiego, wcześniej niemieckiego i angielskiego.

W bogatym programie aktywności amazonek były też już zajęcia komputerowe, taniec brzucha, kursy żywie­nia, spotkania z ciekawymi ludźmi, wycieczki, terapia zajęciowa, czyli warsztaty, podczas których panie samodzielnie wykonywały biżuterię, świąteczne ozdoby czy wieńce.

- Aktywnie uczestniczymy w życiu kulturalnym miasta - mówi pani Joanna. - Regularnie grupowo chodzimy do teatru, filharmonii i kina. Amazonki pokazują in­nym kobietom chorym na raka, że po walce z nowotworem, a czasem i w jej trakcie, da się normalnie i szczęśliwie żyć. Są dla nowych członkiń wzorem do naśladowania. - Widzimy metamorfozę naszych pań - mówi pani Joanna. - Zmieniają się psychicznie i wizualnie. Często przychodzą do nas wystraszone, zrezygnowane, bez wiary w lepsze jutro, a teraz patrzymy na pewne siebie, zadbane, otwarte i wesołe kobiety.

Statutową działalnością stowarzyszenia poza rehabilitacją jest też prozdrowotna edukacja. Amazonki-ochotniczki odwiedzają więc dwa razy w tygodniu szpital przy ul. Strzałowskiej, aby porozmawiać z kobietami, które są świeżo po lub tuż przed operacją. W ubiegłym roku odwiedziły szpital ponad 160 razy. Porozmawiały z ponad 400 paniami.

- Tłumaczymy, że rak to nie wyrok, że po operacji można normalnie żyć - mó­wi pani Joanna. - Uświadamiamy, że jest coś takiego, jak nasze stowarzyszenie. Amazonkami-ochotniczkami odwiedzającymi chore kobiety w szpitalu mogą zostać tylko te panie, które same przeszły operację onkologiczną. Przechodzą też specjalne szkolenia psychologiczne. Są eleganckie, zadbane, uśmiechnięte.

- Chora kobieta, która widzi inną kobietę po operacji taką piękną i zadowoloną z życia, zaczyna wierzyć, że świat nie kończy się na raku, że można go pokonać, a potem długo i szczęśliwie żyć - mówi pani Joanna.

- Nasza najstarsza członkini ma 89 lat, czuje się świetnie i regularnie nas odwiedza.
Niektóre chore kobiety początkowo nie chcą pomocy. Boją się przyjść do siedziby stowarzyszenia. Inne nawet o nim nie wiedzą.

- Nie wszystkie panie przychodzą do nas od razu po operacji, niektóre trafiają do stowarzyszenia dopiero po roku czy dwóch od pobytu w szpitalu - mówi pani Joanna. - Niektóre przycho­dzą z mężem, rodziną. Kiedy zaczynamy z nimi rozmawiać, pomagać im, żałują, że tak późno się o stowarzyszeniu dowiedziały.

- Bo my nie tylko organizujemy ciekawe zajęcia, rehabilitację czy spotkania z lekarzami, ale podpowiadamy, jak, gdzie i co załatwić czy kupić - mówi pani Ryszarda. - Kobiety po operacji piersi często nie wiedzą o swoim przywileju ubiegania się o stopień niepełnosprawności w trudnej sytuacji chorobowej. Nie wiedzą, że mogą dostać dofinansowanie albo pewne rzeczy odpisać od podatku. A my takie praktyczne informacje przekazujemy. Wiele członkiń stowarzyszenia odwiedza siedzibę regularnie.

Panie są w różnym wieku, pracują na różnych stanowiskach i mieszkają w różnych częściach miasta. Łączy je jednak dobra energia, uśmiech i pokonana choroba. - Warto przyjść do naszego stowarzyszenia, bo tu potrafią podreperować nasze zdrowie i psychikę - mówi pani Nina, jedna z członkiń. - Mamy tu różne wykłady, spotkania, warsztaty. Jest z kim porozmawiać, a kobiety zawsze mają sobie dużo do powiedzenia.

- U nas można naładować się dobrą energią - dodaje jej koleżanka pani Ludmiła. - Są wśród nas osoby samotne, bez męża, dzieci. Dzięki stowarzyszeniu czują, że nie są same na tym świecie. Mają czym wypełnić czas.

- Poza tym nie musimy płacić za rehabilitację czy wizyty u terapeuty - mówi pani Zofia. - Opłaty, które wnosimy za przynależność do stowarzyszenia, to symboliczne kwoty, a do dyspozycji mamy mnóstwo zajęć, ćwiczenia, rehabilitację, spot-kania z psychologiem i dużo, dużo więcej.

- My się tu po prostu świetnie czujemy i wzajemnie rozumiemy - podsumowuje pani Wandzia.
Stowarzyszenie do funkcjonowania potrzebuje jednak pieniędzy. Tych wciąż jest za mało. - W tym roku nie dostaliśmy dotacji od miasta - mówi pani Ryszarda. - A musimy mieć pieniądze na organizację warsztatów, zajęć rehabilitacyjnych, ulotki i sprawy administracyjne. Wciąż szukamy sponsorów, liczymy też na wpływy z jednego procenta. Jeśli funduszy będzie za mało, będziemy musiały zlikwidować niektóre zajęcia.

- A marzy nam się jeszcze większa, lepsza siedziba, żebyśmy mogły wciąż pomagać jak największej liczbie chorych kobiet - mówi pani Joanna. - Najważniejsze jednak, aby móc nieprzer-wanie funkcjonować.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!